Bunkier [od 15/16 dnia]

Charlie budzi się dość szybko. Patrzy jednak i przed sobą widzi Claire
-ja chyba...ee...zasnąłem sobie - uśmiechnął się lekko zawstydzony
-jak się czujesz? - spytał

Claire rowniez byla troche zawstydzona - dobrze.. Charlie, moglbys przyniesc mi mojego dzidziusia? pewnie jest glodny.. - usmiecha sie lekko

-tak jasen - powiedział i wstał z łóżka po czym wyszedł z sypialni zamykając za sobą drzwi. Nagle serce stanęło mu przy gardel. Zobaczył leżącego na stole Sawyera, na ziemi leżał Hugo i jakiś facet który stał w wejściu do bunkra który był postrzelony. Charlie rozgląda się po salonie i po kuchni szukając malucha. Wchodzi do łazienki widząc tam Shannon która trzyma go na rękach.
-Claire chciałaby go nakarmić - powiedział przestraszonym głose
-mogłabyś mi go dać? - spytał

Shannon usmiechnela sie do Charliego - z ciezkim sercem... ale skoro mama go chce to juz Ci daje - daje calusa dzidziusiowi w czolko i podaje Charliemu. Wychodzi z nim do glownego pomieszczenia w bunkrze i widzi tam przerazajaca scene... podbiega do mezczyzny ktory byl caly zakrwawiony - hmmm ja chyba go skads znam... - pomyslala i dodala szybko w myslach - [/i] pewnie z plazy... [/i] - wszystko bedzie dobrze usiadz tutaj - zaprowadzila go na fotel.

Charlie wziął małego na ręce i przytulił go lekko do siebie. Wszedł z nim do sypialni i podał go mamie
-prosze bardzo Claire - uśmiechnął się jednak był trochę przestraszony
-wiesz ja muszę wyjśc bo.... - zaczął myśleć
-jack potrzebuje mnie bo zepsuł się prysznic - skłamał by jej nie martwić

- oook... nie wiedzialam ze znasz sie na takich rzeczach - usmiecha sie - to ja nakarmie malego.. - podwija powoli bluzke.. i spoglada na Charliego - nie jest to jednak pilne z tym prysznicem ? - pyta sie z usmeichem widzac jak sie patrzy

Charlie otrząsnął się
-nie..nie....tzn tak....e....tzn......pa - powiedział trochę się jąkąc i wyszedł z sypialni
-ehh Claire - uśmiechnął się do siebie widząc jednak to co się dzieje. Podbiega szybko do Hugo
-ej koleś ocknij się - klepie go po policzkach

Shannon widzac Charliego jak pomoga Hugo krzyczy do niego - Charlie moze polej go woda czy cos..powinien sie ocknac - podbiega szybko do apteczki z ktorej wyciaga gaze i wode utleniona, podchodzi do mezczyzny i rozdziera mu koszule, przemywa rane - nie wiem czy nie bedzie trzeba szyc - wzdrygnela sie - ta wyspa mnie duzo nauczyla - usmiecha sie lekko - co Ci sie stalo? - pyta mezczyzne

Charie posłuchał Shannon. Podbiegł do kuchni i nalał do szkalnki wody. Podszedł do Hugo i powiedział
-spokojnie nie utopie Cię - ochlapał go wodą

Shannon katem oka obserwowala sytuacje Charlie vs Hugo, jak oblal go woda i sie troszke rozesmiala - dobrze sobie radzi - usmiecha sie do mezczyzny, ale zauwaza ze troche dziwnie sie na nia patrzy - ok to moze powinien Jack jeszcze zobaczyc.. - mowi i krzyczy do Charliego - pomoc Ci ?? -

Charlie patrzy bezradnie na Hugo a potem na Shannon
-nie no nie wiem - powiedział troche przestraszony
-chyba go nie utopiłem? - spytał i sprawidził jego tętno
-czemu on sie nie budzi? - krzyczał przestraszony

- jest wykonczony.. musial dlugo biec.. to i pewnie jest odwodniony - podchodzi do kuchni bierze znow szklanke wody, podchodzi do Hugo, kladzie jego glowe na kolana i delikatnie mu wlewa po kropelce do buzi wody... - mam nadzieje ze sie nie zakrztusi ... - patrzy na niego badawczo.

Claire karmi malego. Gdy maly juz ma dosc, uklada sobie go blisko serca i zaczyna cos nucic zeby zasnal.

Sayid podaje nastepna wode shannon
- masz Very Happy

- dzieki, ale poczekajmy az tej sie napije - Shannon czeka az Hugo sie obudzi.. delikatnie mu wlewa wode do buzi.

sayid wychodzi na plaze

Hugo zaczal krztusic sie wodą i otworzyl oczy. Zobaczyl przed soba twarz Shannon. Rozejrzal sie dookola, lezal na jej kolanach, a ona trzymala szklanke z woda w reku.
- Co sie stalo? Gdzie ja jestem? - zapytal zdezorietowany.

Goodwinowi udało się lepiej niż się spodziewał.
-Pomocy! Musisz mi wyjąć z ramienia kulę- odezwał się do Shannon.

- Hugo.. jestes w bunkrze.. wszystko dobrze? oprzyj sie o sciane - mowie mu - i masz napij sie wody - idzie od Hurley'a i podchodzi do mezczyzny - ja mam Ci wyjac kule? nie dam sobie rady .. - spojrzala troche spanikowana i zajrzala pod gazik.. gdy zauwazyla rane syknela - nie dam rady.. jak masz na imie ? - patrzy na niego

-Goodwin, nie martw się, muszisz po prostu troche pogrzebać w ranie i wyjąć małą kulkę- odpowiedział pospiesznie Goodwin.

- pogrzebac? - Shannon sie wzdrygnela.. - a nie mozesz sam.. ? - spytala go z nadzieja w oczach...

-Nie... Nie mogę... Nie mam siły...- odpowiedział czując, że się "rozpływa".

- ok ok... tylko nie mdlej - Shannon spoglada na Jacka ktory pomoga Sawyerowi, wstaje i biegnie do lazienki.. obmywa dokladnie rece, wraca go Goodwina - ok... - bierze pare glebokich oddechow... bardzo glebokich oddechow... i wklada palce w rane Goodwina.. wyczuwa cos twardego - o jest.. - przygryza usta, lapie kule i ja wyciaga. Gdy juz ma ja w palcach przyglada sie jej - nie wiem jak to zrobilam... -

-Dzięki- odpowiedział Goodwin bardziej już mdłym głosem.

- chcesz na pamiatke? - usmiecha sie, ale po chwili orientuje sie ze to nie czas na miejsce - ok czekaj przemyje jeszcze.. - rece jej sie troche trzesly, bierze gaze i przemywa rane Goodwina - ale ja Ci tego nie zszyje.. musisz poczekac na Jacka.. - bierze butelke z woda i mu podaje - napij sie.. chyba minelam sie z powolaniem.. moglam isc na pielegniarke.. - dodala w myslach