Bunkier [od 15/16 dnia]

Jane, Sawyer, Angel, Wally i jeszcze kilka osób. Nie mam szans, żeby mnie nie zobaczyli - Dla pewności odbezpieczył paralizator. Szedł powoli i cicho starając się dojść do kuchni, czy tam gdziekolwiek gdzie była Shannon i Jack
A tan zamiast ją pocieszać to jej jeszcze Boone'a zwala na głowe
- Dzień dobry, Shannon - Powiedział spokojnie, po chwili obserwowania ich, oparty o ściane - Więc, jak? - Był lekko przybity, blask w jego oczach zgasł. Uświadomił sobie, że teraz ma tylko Alex i Shannon. I żadnej nie może stracić...

-No no no. Ale mi się trafił poeta. -wymruczała Jane po długiej sesji całowania. -Ja co prawda nie potrafię tak pięknie mówić jak ty, mój Książę z Bajki, i mogę tylko powiedzieć, że Cię kocham nad życie, które zmieniłeś mi w najpiękniejszą i najbardziej prawdziwą bajkę o jakiej mogłam marzyć.

Jane nie dała poznać po sobie jak bardzo uderzyły ją słowa o jej ojcu [patrz Tutaj ]

Shannon odkleila sie od Jacka slyszac glos Bena za soba, patrzy na niego troche przestraszona poniewaz zawsze pojawia sie tak nagle - dziendobry - mowi troche sploszona i rozglada sie po bunkrze czy czasem nikt ich nie widzi i zaciaga Bena wglab kuchni - nie powinienes tu przychodzic.. - szepcze - wyjdzmy stad - Shannon wychodzi z bunkra.

//okolice bunkra//

Sawyer spojrzał na Jane. Wiedział że powiedział coś nie tak. Po chwili jednak przypomniał sobie tą kartkę którą mu czytała. Sawyer spuścił wzrok na ziemię. - przepraszam - powiedział po czym starał się nie wygłupić

Ben wychodzi za Shannon

Gość

Jack idzie za nimi.
//okolice bunkra//

Shannon wchodzi do bunkra i zaczyna sie pakowac. Sklada kazda rzecz pojedynczo, przygladajac sie jej.

Gość

Jack wchodzi do bunkra za Shannon. Gdy pakuje pare swoich rzeczy pomaga Shannon w spakowaniu. Gdy juz koncza mowi - to chyba wszystko... chodzmy juz... albo poczekaj. Kocham Cie i nieważne co bedzie tam z nami. Pamietaj o tym - pocałował ją a potem chwycił za walizki i udał się do wyjscia.

Shannon jeszcze rozejrzala sie po bunkrze i bez slowa wyszla za Jackiem.

//okolice bunkra//

-Przepraszasz? Za co? -zapytała zaskoczona.

No wiesz za te słowa...nie przemyślałem ich...gadałem co mi niosło na język a zapomniałem o tym że twój ojciec...no wiesz...

-Aaa, o tym mówisz. -ton Jane wyrażał beztroskę; znów weszła w rolę agentki i perfekcyjnie udawała, że wszystko jest ok. -To nic takiego. -stwierdziła lekceważącym tonem

-No ale trochę głupio wyszło - spojrzał na Jane - chciałem by to inaczej wyszło - powiedział

-Zauważyłeś, że jest tu jakoś strasznie cicho? -zmieniła temat.

-Fakt. No widziałem jak Vin usnął. Angel siedzi obok niego. Shannon wraz z Jack-iem są w kuchni...nie widziałem żeby ktoś tędy wychodził - Sawyer spostrzegł się jednak że jego wzrok cały czas skierowany był na podłogę.

-Coś się stało? -zapytała widząc, że Sawyer wbija wzrok w podłogę.

Poczekaj chwilkę - Sawyer wstał i poszedł do kuchni. Zauważył że nie ma nikogo. Wrócił do Jane i powiedział - Shannon i Jack poszli chyba na plaże. Nie ma ich w kuchni. No chyba że są w sypialni.

Jane potarła bliznę na wewnętrznej stronie lewego ramienia. Była jakaś zamyślona i przygnębiona, zupełnie jakby stało się coś złego.

Jane? Jane coś się stało - spojrzał na nią zaniepokojony - co jest? - spytał ponownie po czym zobaczył jak Jane pociera jakąś bliznę

-Nic. -uśmiechnęła się do Sawyera i opuściła rękaw

//będę dopiero jutro Sad

Sawyer delikatnie zbliżył się do Jane po czym podniósł rękaw. Nigdy wcześniej tego nie widział - a to skąd się wzięło - spytał trochę zaskoczony

Vin obudził się obok Angel. Spojrzał na nią jak siedziała sobie tak beztrosko. Powoli usiadł obok niej i spytał
-Coś się stało?

- wszyscy sie pytaja czy cos sie stalo - zasmiala sie - wszystko ok - poslala mu usmiech

Vin lekko się uśmiechnął po czym powiedział
-ładnie wyglądasz - puścił jej oczko po czym starał się wstać

- dziekuje - usmiechnela sie ponownie - nie wyglada to za dobrze - powiedziala widzac probujacego wstac Vin'a.