Bunkier [od 15/16 dnia]

- Skarbie, przecież mnie znasz... Nigdzie się nie ruszam bez broni...

Elisha przytuliła sie do ojca
-No tak cały ty - usmiechneła sie

- Mogę się tu jeszcze trochę rozejrzeć?

- jasne - odpowiedziala i odlozyla ciastka

Eli podeszła do Shannon i usmiechneła sie

- ciasteczko? firmy dharma? - usmiechnela sie do niej - widze ze juz lepiej sie czujesz... ciesze sie .. moze to ta wyspa co? -

-Dziekuje-odparła i wzieła ciasteczko-Czuje ze wracaja mi siły.Nawet nie wiesz jak jestem szczesliwa ze ojciec jest przy mnie

- czemu ja go nigdy nie poznalam ? - zapytala sie zaciekawiona jej ojca dosc tajemnicza osobowscia.

-Hmm sama nie wiem, wiesz czesto wyjezdzał

Jack przeszedł się trochę po bunkrze a następnie wrócił do córki, która stała z blondwłosą kobietą.

Elis usmiechneła sie do ojca

- i cos znalazl pan ciekawego? - zapytala Jacka

- Oprócz tego komputera i paru książek to miejsce nie ma w sobie nic ciekawego.

- no jakby nie patrzec to mamy tutaj prysznic.. kanape.. lozko, to dosc nietypowe na takiej wyspie prawda? - usmiecha sie -

Eli oparła sie o sciane

Jack nie odwzajemnia uśmiechu.
- Prawda, nietypowe... Nie macie tu na prawdę nic do roboty?

-No ja czytam ksiazki

Shannon widzac ze Jack nieodwzajemnil usmiechu mysli sobie - nudziarz.. moglby sie chociaz postarac, po mojej pieknej opowiesci o tym miejscu - uwazasz ze siedzimy i nic nie robimy i nie probujemy sie stad wydostac? - powiedziala i zeszla z blatu, zalozyla sobie reke na reke i tak stoi

Jack spojrzał na nią z lekką pogardą.
- Nie, po prostu uważam, że można by się bardziej starać, a nie budować kolejny kościół.

- tak? to gdzie byles przez te 20 dni panie wielki organizatorze pomocy? - powiedziala z ironicznym usmiechem - teraz sie obudziles? gdzie byles jak Charliego zaatakowal polarny mis, jak gonila nas jakas glupia chmura.. - spojrzala na niego ze zloscia - no chyba juz sobie sami poradzicie co ? -

- Dla twojej wiadomości aż do dziś szwendałem się po tej cholernej dżungli starając się kogokolwiek odnaleźć!- powiedział szorstko Jack- 20 dni chodziłem po tym zasranym miejscu i musiałem sobie jakoś sam wykombinować pożywienie. Więc nie mów mi co to znaczy walczyć o przeżycie!

- nie bo my tutaj leniuchowalismy.. wszystko pod nos a na dzisiejszy obiad zamowilam pizze... reflektujesz? - przewrocila oczami - czyli dacie sobie rade sami.. skoro pan Bauer zrobil sobie taki oboz przetrwania... - powiedziala i wyszla z bunkra

//okolice bunkra//

- Głupia smarkula- mruknął pod nosem

Jack wychodzi z bunkra nieświdomy tego co się stało, gdyż właśnie w tej chwili był w toalecie

->Okolice bunkra

Bauer powoli wychodzi z bunkra...

->okolice bunkra