Bunkier [od 15/16 dnia]

- hej - odpowiedziala odrywajac usta od butelki - Jane spi? - pyta go spogladajac w kierunku sypialni

Jane wciągnęła na łóżko swój plecak, pogrzebała w nim chwilę i wyjęła notes, a z niego zdjęcie córeczki.

-Już niedługo będziemy razem. -wyszeptała bardzo cicho przesuwając palcami po fotografii.

Potem wyrywa z notesu kartkę i coś szybko pisze. Bierze książkę leżącą na stoliku i wkłada kartkę do książki.

No właśnie nie - powiedział zdenerwowany - siedzi na łóżku strzelając jakieś głupie gadki - powiedział zdenerwowany krojąc chleb i nakładając na niego wędlinę

Shannon kradnie plasterek wedliny z kanapki i go je w drodze do sypialni. - czesc Jane... wiec jaka decyzja? - patrzy sie na oslabiona kobiete.

Sawyer kończy robić kanapki. Kładzie je na talerz. Wchodzi do sypialni i kładzie na łóżku obok Jane. - smacznego - mówi po czym wychodzi do salonu

-Prowadź wodzu! -zażartowała posyłając Shann słaby uśmiech. -A czy mam inne wyjście? -zapytała chowając notes do plecaka i wbijając zęby w pierwszą kanapkę

Sawyer wszedł do łazienki zamknął się na klucz i zaczął brać prysznic.

- nie bardzo, tez bym chciala byc blisko swojej corki - usmiecha sie do niej ale patrzy na nia zaniepokojona - musimy isc jeszcze na plaze... chce wziac swoje rzeczy, poki Boone i Angel jeszcze spia. Jane... - spojrzala sie na nia powaznie - dziekuje - wskazala wzrokiem na rane.

-Nie ma sprawy. I nie radzę się mnie pytać gdzie nauczyłam się zszywać rany. -zaczęła jeść następną kanapkę -Nie wiem czy Sawyer się zgodzi pójść z nami. -Jane zmartwiła się

- to nie rozmawialiscie o tym? - troche sie zdziwila - Jane musisz go jakos przekonac.. uzyj swoich wdziekow - puscila jej oczko - przeciez tam czeka was normalne zycie -

-Z nim mogę mieszkać choćby w szałasie. Chcę odzyskać Lee.

- odzyskasz ja Jane, skoro Ben tak powiedzial - usmiecha sie do niej i przysiada sie na lozku - przez jakis czas opiekowalam sie Lee, masz wspaniala corke, obudzila we mnie uczucia macierzynskie - zasmiala sie cicho

-Jest cudowna. Właściwie to nie wiem czy mam być wściekła na Bena czy być mu wdzięczna za to, że ją tu sprowadził

Shannon usmiecha sie do Jane - badz wdzieczna, na tamtym swiecie nic dobrego jej nie czekalo - powiedziala i wstala - Jane sluchaj, pogadajcie a ja czekam na was na plazy ok ? jak bedziecie gotowi to przyjdzcie.. emm a masz moze jakas bluze? o tej porze napewno jest jeszcze zimno a niczego ze soba nie wzielam -

-Zobacz w mojej torbie -machnęła w jej kierunku.

- ook - Shannon szpera po torbie Jane - o mam taka podobna.. widze ze masz markowe ciuchy Jane, o nawet to masz z tej mojej ulubionej kolekcji - wskazala na spodnie - chyba bedziemy musialy sie wymienic - wstala na chwile i przylozyla je w pasie - chyba jestesmy podobnego wzrostu - usmiechnela sie uroczo poczym schowala spodnie i wyciagnela jakas bluze - o ta bedzie dobra - zaklada bluze - to ja lece Jane do zobaczenia na plazy - wychodzi z bunkra

//okolice bunkra.//

Sawyer zakręcił kurki z wodą. Wyszedł spod kabiny i zaczął się wycierać. Otworzył drzwi ubrany tylko od pasa w dół.

-Do zobaczenia. -Jane pomachała Shann, po czym już czując się zupełnie dobrze usiadła na krawędzi łóżka.

Sawyer ubrał się w czyste ciuchy. Wyszedł z łazienki. Rozglądnął się po salonie. Odetchnął z ulgą po czym poszedł do sypialni. Stanął w progu i spytał się - skończyłaś już? smakowało? - zapytał zabierając pusty talerz

-Pyszne. -uśmiechnęła sie. -Sawyer, musimy pogadać. -spoważniała.

Sawyer wziął talerz. Stanął w progu mówiąc - hehe...śmieszne - powiedział i poszedł do kuchni posprzątać

Jane poszła za nim.

-Mówiłam poważnie. -powiedziała ściszonym głosem by nie obudzić Boone'a i Angel. -Chodzi o Lee.

No słucham - powiedział Sawyer sprzątając to czego nie posprzątał wcześniej. Wkładał wędlinę z powrotem do lodówki, chleb do szafki itp..

-Był tu Ben. -nie wdawała się w tłumaczenia jak się tu znalazł. -Jeśli chcę odzyskać córkę muszę zamieszkać u nich. -spojrzała wyczekująco na Sawyera.

Sawyer rzucił lekko ścierką o blat. - no to idź...musisz ratować córkę...ona pewnie też czeka na Ciebie...szkoda tylko że skoro Ben jest taki dobry to czemu nas wtedy zaatakował - wyrzucił śmieci do kosza