Bunkier [od 9 dnia]

-ja nie byłam mezatka , miałam chłopaka . To zaczeła sie tak . Byłam w centrum handlowym . Miałam wtedy pelno zakupow . Szła i nagle jakiś mezczyzna wpadła na mnie no i tak sie poznalismy . - Smile

- ou myslalam ze bylas - usmiecha sie - no to w dosc ciekawy sposob, ale gapa z niego i pewnie zakupy rozsypaly Ci sie po calym sklepie.. - Shan proboje sobie to wyobrazic, co do ilosci zakupow to nie ma wiekszego problemu bo sama uwielabiala je robic.

Elizabeth usmiechneła sie i usiadła na krzesle .
-Opowiedz mi troche o swojej przeszłosci , ozywiscie jeseli nie chcesz to nie musisz.

- hmm wiec moje zycie bylo piekne, dopoki tata nie zginal w wypadku samochodowym... bo potem zaczely sie schody. Moja macocha, matka Boone'a, zostawila mnie z niczym, wtedy dostalam propozycje nauki w swietnej szkole tanca, niestety potrzebowalam pieniedzy na czesne. Macocha stwierdzila ze ta szkola to nastepne moje "widzimisie", dlatego powiedziala ze musze sobie radzic sama... i wtedy rozpoczelo sie pasmo moich nieszczesliwych zwiazkow.. wyjechalam do Paryza do pracy, potem do Sydney i pracowalam jako instruktorka tanca... i tak jakos zlecialo.. - usmiecha sie - a Ty kim bylas? Smile

- No wiec tak , moim rodzice mieli własne firme . Ja uczeszczałam do zwykłej szkoły . Potem zdałam mature . I poszłam na psychologie . Po czym zaczełam , dawac korepetycje z j.angielskiego . Pomagałam w domu dziecka . - powiedziała

- to pewnie masz duze doswiadczenie w pracy z dziecmi, a po co lecialas do Los Angeles? - zapytala

- Do ciotki . Zaczeła chorowac i musiałam jej pomoc , a Ty czemu leciałas tym samolotem ? -zapytała

-wracalam do "domu" po nieudanym zwiazku, Boone jak zwykle mnie uratowal, ehhh ten moj kochany braciszek - usmiecha sie - zawsze umial mnie wyciagnac z problemow Wink

-Tez bym chciała miec rodzenstwo - westchneła Libby wyciagneła swoja kosmetyczke . -Jejku ile ja mam tu tych kosmetykow . - zasmiała sie
-Puder , kredka do oczu , korektor , dwa lakiery , farba do włosow , pilniczki , podkład , szminki .. - Smile

Shannon zaswiecily sie oczy - pokaz! - podeszla szybko do Libby usmiechnieta najradosznieszym usmiechem we wszechswiecie! - mi moje kosmetyki sie juz znudzily - zaczyna ogladac Libby lakiery, kredki do oczu itd. Razz

-Jak chcesz to je wez , ja je rzadko uzywam - pwoiedziała Wink

Jamie weszła powoli do bunkra, opierając sie o ściane....
-On.. On go zabił -wycedziła bardzo powoli i upadła na ziemie. Krew z rozcietej styłu głowy zaczęła ciec po jej szyji, spływając na podłoge...

Libby podbiegła do Jamie . Zdjeła bluzke i zaczeła tamowac krew .
-Shannon , gdzie jest apteczka ? Potrzeny jest alkohol !

Shannon zobaczyla jak Jamie wchodzi do bunkra. Odlozyla kosmetyki i podbiegla do niej, lecz nawet nie wiedziala co ma zrobic. Zaczela krzyczec - pomocy!!! ona krwawi pomocy!!!! - krzyczala spanikowana - Libby!! szybko musimy cos zrobic - zaczela plakac

Shannon biegnie do lodowki - tu jest jakas wodka Libb, nie wiem gdzie jest apteczka - podbiega do Libby i daje jej butelke z wodka.

Libby polała delikatnie głowe Jamie .
-Shan tam jest bandaz . - przynies go

Shannon spanikowana biegnie do lazienki, przewala wszystkie tam znajdujace sie rzeczy, nagle uslyszala jak Libby krzyknela wskazujac gdzie jest bandac wiec wychodzi patrzy na Libby, widzi ze pokazuje jej gdzie wiec biegnie tam, cala sie trzesac, bierze bandaz i biegnie do Libby i daje go jej. Stoi i patrzy jak krew Jamie kapie na podloge.

Libby zabandazowała głowe Jamie .
-Shannon , przeniesmy ja na kanape - powiedziała

- ok, ok - Shannon chwyta Jamie pod pachami

Libby i Shannon połozyły Jamie na kanapie
-Teraz to trzeba czekac az sie ocknie - powiedziała

Shannon patrzy przerazona - ...slyszalas co ona mowila... - posmutniala - Libby.. ona mowila ze ktos go zamordowal... znowu ktos nie zyje - przysiadla obok Jamie - Libby a jak oni przyjda po nas??? - Shannon pobiegla do drzwi bunkra i zamknela je - nie mozemy na to pozwolic..

-Shannon spokojnie , nie mozemy panikowac . - przytuliła Shannon . - Mam bron.

- Libby ale oni tu kiedys przyszli, tez mielismy bron ale uspili nas jakimis dziwnymi srodkami.. musimy byc ostrozne... biedna Jamie - spojrzala z troska - mam nadzieje ze niedlugo sie obudzi i nam opowie co sie stalo.

Libby wyjeła bron za paska i odbezpieczyła ją .
-Shannon wroce , opiekuj sie Jamie - powiedziala i powoli wychodziła z bunkra

- uwazaj na siebie Libby... - powiedziala podazajac za nia wzrokiem.