Bunkier [od 9 dnia]

- Nie ma ciepłej wody....... Ej Paulo łazienka jest zajeta !!

Paul zaczął wymiotować....po szkończeniu usiadł na ziemie i nie miał siły by się podnieśc...

- jak to nie ma cieplej wody, ja przed chwila sie kapalam i byla... - patrzy jak Paulo biegnie do ubikacji - o kurde.. moze te owoce mu zaszkodzily..

- No to pieknie ...... to juz sie umyłem .....
- Shannon czy na wyspie jest jakies jezioro ?

- nie mam pojecia... - Shannon chciala powiedziec czy Hugowi nie starcza juz ocean ale mogloby to zabrzmiec dosc dwuznacznie, a nie chciala go urazic - a nie chcesz sie wykapac w oceanie? - zapytala

Paul nagle zasłabł....leżał obok muszli klozetowej....niestety nikt go już nie widział....

- Wiesz wstydze sie swojej tuszy...... Sawyer sie ze mnie nasmiewa jak myje sie w oceanie..

Gość

Jack zmartwił się co z Paulem i poszedł do łazienki.
- Paul, jesteś tam?? - nie uslyszal odzewu wiec wszedl bez pytania. Zauwazyl tam lezacego Paula. Razem z Shannon przeniesli go do sypialni.
- Shannon, przynies wode, prosze - zwrocil sie do swojej kobiety.

- oj Hugo trzeba w pelni akceptowac siebie. Jak chcesz to mam takie fajne maseczki do twarzy, ktore mi zawsze poprawiaja humor... gdybys chcial skorzystac to nie ma sprawy - usmiecha sie - co ten Paul tak dlugo tam robi..nagle widzi jak Jack wynosi go z lazienki - o matko - jeknela Shannon gdy zobaczyla w jakim Paul jest stanie. Ledwo do niej doszlo jak Jack prosil o wode. Pobiegla do kuchni i przyniosla butelke wody.
- co mu jest Jack? - pytala zmartwiona...

Gość

- Nie mam pojecia Shannon, mogę tylko gdybać. Nie mam specjalistycznej aparatury, ale juz wiem jak go bede leczyl. Jednodniowa glodowka to pewne. No i musi pic mnostwo wody. Musimy czekac Shannon. Jesli chcesz to mozesz sobie isc. Nie kaze Ci tutaj ze mna czekaj.

Shannon przytula Jacka - chetnie bym z Toba poczekala, ale musze biec po Libby, musze jej powiedziec w jakim stanie jest Paul.. - caluje go w czolo i wybiega z bunkra.

//okolice bunkra//

Shannon wbiega z Libby do bunkra. Podchodzi do Jacka - i co ? obudzil sie? - zapytala

-Jack , co nim ?- Libby zaczeła płakac

Gość

- Narazie jest nieprzytomny... Libby... wszystko bedzie dobrze... jest pod stala opieka, nie ma mozliwosci by bylo inaczej... Shannon, wyjdzmy z pokoju, dajmy Libby posiedziec z Paulem...

Shannon przytula Libby - wszystko bedzie ok.. zobaczysz - usmiecha sie do niej poczym wychodza z Jackiem do innego pokoju.

Libby usiadła obok Paul'a i nadal płakała.Nie mogła sie uspokoic.

Paul nagle dostał dziwnych drgawek....wyglądało to na padaczkę...nagle zaczęło nim strasznie rzucać na łóżku....

Libby wybiegła z sypialni :
-Jack-zaczeła krzyczec przez Łzy -Jack !

Wiem Jane ja wszystko wiem. Nie musisz się o mnie martwić ani ja o ciebie...ale co będzie gdyby tak nagle coś się stało? Mam tylko ciebie...dobra wyjdźmy na korytarz bo słysze że coś się dzieje....

-Jack!!!!!!!!! - Paul on , ja nie wiem co sie z nim dzieje.

Gość

Jack spojrzal w oczy Shannon i powiedzial:
- Wszystko bedzie tak jak dawniej... no z wyjatkiem Twojej sukienki - przytulil Shannon

-A co z tą walizką? -zapytała Jane zamykając walizkę na zamki i chowając obie pod łóżko. Resztę rzeczy wepchnęła do plecaka.

No wiesz ja nie mm szczęścia ostatnio do zamków więc wierzę w ciebie skarbie.

Libby upadła na podłoge cala w łzach.

Shannon wtula sie w Jacka i smieje sie - niestety, a taka ladna... - caluje go namietnie, nagle slyszy krzyk Libby. Patrzy sie przerazona w oczy Jacka - cos sie stalo... to Libby... -