Bunkier [od 9 dnia]

Jane otworzyła walizkę.

Zawartość walizki:

[link widoczny dla zalogowanych]
-koperta
-3 pistolety
-amunicja
-jakieś papiery

-Wow!

Shannon widzac wzruszajaca scene Paula i Libby podchodzi do Jacka od tylu i wtula sie w jego plecy - jestem dumna z Ciebie Jack - szepcze mu do ucha.

Po policzku Libby spłyneła łza.

Eko wchodzi do bunkra. Spogląda na pozostałych.
- Mam pytanie - powiedział - Kto właściwie mógłby zostać naszym przywódcą. No wiecie... Osobą, która może nas reprezentować, dowodzić i podejmować główne decyzje. Wiem, że demokracja jest podstawą, ale czasem nie wszyscy mogą się wypowiedzieć. Ktoś musi rozstrzygać spory.

Paul leżąc na ziemi i tuląc się do Libby powiedział - przepraszam....za wszystko...-choć sam nie wiedział co się stało

-Paul nie przepraszaj - powiedziała i przytulila go

Paul po chwili próbował wstać....

Libby mu pomogła i połozyła na łozku.

Odejdź...prześpij się chwilkę...musisz trochę odpocząć....

-Nie - powiedziala - Bede przy tobie

Gość

- Ja z Ciebie też. Poświęciłaś nawet piękna sukienkę, ale kiedy wrócimy to kupie Ci ładniejszą Very Happy

nigdy nic nas nie rozdzieli, obiecuję - pocałował Shannon

Shannon odwzajemnila pocalunek, patrzy sie w oczy Jackowi - uuuu wspolne zakupy... to brzmi powaznie - usmiecha sie szeroko i jeszcze raz go caluje - ciekawe ile ze mna na zakupach wytrzymasz... daje Ci 5 min! Hahahahahha - Very Happy

Shannon uslyszala slowa Eko. Odwraca sie do niego - tzn ze szukamy lidera grupy? a moze juz masz kogos na mysli ? - zapytala

- Ja narazie nie znam tak dobrze wszystkich. Po mojej stronie wyspy byłby to Lincoln, a tu... Nie wiem. Spojrzał na Jacka...

- wydaje mi sie ze jestes dosc dobrym obserwatorem Eko, moze to Ty powinienes sie zastanowic, kto nim moze byc ? - zapytala

Jane zamknęła walizkę i wsunęła ją pod łóżko. Gadżety wsunęła do swojej walizki.

-Prześpij się trochę. -powiedziała do Sawyera, który po chwili wygodnie się ułożył na łóżku i zamknął oczy.

Jane poszła z plecakiem w ręku w kierunku skąd dobiegała ją rozmowa.

-Cześć wam. -przywitała się z obecnymi

- Witam! - odrzekł Eko. - Słyszałaś naszą rozmowę?

-Częściowo. Miałam kilka rzeczy do zrobienia. Pójdę wziąć prysznic. Nie przeszkadzajcie sobie.

Gość

- Shannon, dajesz mi tylko 5 minut? Po tym co przeszlismy dajesz mi 5 MINUT?!?! Very Happy

- zażartował - Jasne... Eko... musimy wybrać przywódce. Kogo proponujesz?

Shannon sie rozesmiala - wiecej bys napewno nie wytrzymal, jestem strasznie marudna na zakupach!!! - tuli sie do Jacka poczym patrzy na Eka, widac bylo po nim ze juz ma jakis pomysl, pomimo tego ze nie znal zbyt duzej ilosci ludzi z tej strony plazy.

Byłeś u Innych, jesteś podporą wszystkich wyspiarzy. Może wcale Cię nie znam, ale... Według mnie to Ty nadajesz się najlepiej na przywódcę.

Gość

- Ja? Nie... nie sądze... nie chce brać odpowiedzialności za wszystkich... napewno nie jestem odpowiednia osoba na tym stanowisku - zrobił krok do tyłu przytulił sie do Shannon i zrobil mine jakby ktos zaraz mial go w cos wrobić.

Eko zamyślił się chwilę. W bunkrze zaczął buczeć zegar.
- Nie znam Cię zbyt dobrze, ale gdy Ciebie nie było to... Nikt nie wiedział co robić. Ludzie nie mieli celu. Nie mogli nic wymyśleć. Oni pokładają nadzieję w Tobie. Jesteś dla nich kimś. I z opowiadania wnioskuję, że nie tylko dla wyspiarzy jesteś ważny, ale też dla Innych - powiedział Eko.

Gość

- Najlepiej zeby to ludzie wybrali przywodce jesli takiego potrzebuja. Ja mam za kogo brać odpowiedzialność - patrzy na Shannon - i to mi wystarczy... tak sadze.

Shannon wtula sie w Jacka - on ma racje - szepnela, tak by nikt nie uslyszal oprocz Jacka - ok ide wpisac te cyfry - ruszyla w strone komputera. Siada na krzesle i wpisuje liczby. Po chwili wraca.

- Więc kogo proponujecie? - zapytał - Ja swoją propozycję powiedziałem, teraz wasza kolej.