Bunkier [od 9 dnia]

- tak, duchowo jak najbardziej - daje Jackowi calusa - zostane Twoja osobista sekretarka - usmiecha sie zalotnie

Gość

- Sekretarka... brzmi kusząco... no ale musisz mieć odpowiedni stroj - powiedział Jack i chwycił kolejne ubranie - może to? przeciez nie bedziesz paradowala w tak wyzywajacej sukni po bunkrze Wink

- Hej! Nie powiem kto sam mi wybral ta sukienke - powiedzała Shannon po czym spojrzała na siebie - chociaz z tym rozporkiem mogla stac sie wyzywajaca - smieje sie. Nagle usmiech znika z twarzy - Ej! Mowiles ze juz nie mam zadnych innych rzeczy! Klamczuchu! - zaczyna sie smiac i caluje Jacka.

Gość

- Przepraszam najmocniej moja najukochansza ksiezniczko Very Happy

to przeze mnie Twoja suknia nie nadaje sie juz do niczego... ale warto bylo Cie w niej zobaczyc chociaz raz.

Libby była cała wykonczona. Wyszła z sypialni , nie mogła spac nic nie jadła ani nie piła. Idac osuneła sie przy scianie.

Jane roześmiała się pod prysznicem.
-Jest lodowato zimna. Pewnie coś się pochrzaniło. Jak skończę to sprawdzę co się dzieje. Daj mi pięć minut, ok? -powiedziała do Hugo

Shannon sie smieje. Uwielbiala jak Jack do niej tak mowil - Nic nie szkodzi mam jeszcze pare sukienek w walizce. To co... ide sie brzebrac, ale tym razem w cos mniej eleganckiego - puszcza oczko do Jacka. Podchodzi do walizki i wyciaga jeansy i bluzke. Idzie sie przebrac, a po chwili wychodzi ubrana.

Gość

Jack obserwuje wychodzącą Shannon.
- No, no... moze to nie jest superkreacja... ale i tak wygladasz bosko - podchodzi do niej i ja caluje.

- nie chce poswiecic nastepnej sukienki - smieje sie i odwzajemnia pocalunek - przejdziemy sie wieczorem na plaze? czy spimy tutaj? -

Gość

- Co prawda to ja jestem "liderem" grupy... no ale w takich sprawach kompletnie zawodze Very Happy

mi jest wszystko jedno bo z Toba wszedzie bedzie dobrze!

Libby zemdlala

Shannon tuli sie do Jacka - moj Ty przywodco, jakie to podniecajace - szepcze - chociaz pewnie za jakis czas nie bedzie mi sie to podobalo jak bede musiala sie Toba dzielic - zaczyna sie smiac. Slyszy nagle dzwiek upadajacego ciala na podloge. Wychyla sie - Jack.. z Libby cos nie tak ona zemdlala.. -

Gość

- Jezu Chryste!! Nigdy nie bede mial spokoju!! - potrafil zazartowac jeszcze, ale szybko podbiegl do Libby i polozyl ja na lozku, szybko postawil diagnoze - Ci wszyscy ludzie ktorzy mdleja powinni tutaj sie przeprowadzic. To najlepsza rada.

- tak masz racje - patrzy sie troskliwie na Libby - jak myslisz co jej jest? moze nic nie jadla.. tak bardzo przejela sie stanem Paula.. moze ma goraczke? -

Gość

- Mysle ze to nadmierny stres... zostawmy ich narazie w spokoju. Chodź Shannon - lapie ja za reke i wychodza znow do kuchni

Shannon idzie za Jackiem do kuchni - martwie sie o nich - patrzy mu sie prosto w oczy - martwie sie o nas..

Gość

- Shannon... a to niby czemu? Przeciez wszystko jest ok... czy jest cos o czym powinnas mi powiedziec?

- poprostu sie boje, ze wszyscy sa chorzy na jakas chorobe, niby jestesmy na jakiejs .. prawie bezludnej wyspie.. a nadal bym chciala gdzies uciec od tego wszystkiego.. chociaz by w ta nude codziennosci.. tam w tym zyciu posrod cywilizacji.. - wtula sie w Jacka

Jane odczekuje chwilę by Hurley wyszedł z łazienki, po czym w samym ręczniku idzie do swojej torby po rzeczy i przebiera się w czyste ciuchy, a brudne zanosi do pralki. Potem bierze mniejszą walizkę i wyjmuję z niej papiery i wkłada do własnej. Oddam to Kate jak się z nią zobaczę Bierze mniejszą walizkę i idzie do kuchni.

-Przepraszam, że wam przeszkadzam, ale powinniście to zobaczyć -kładzie na blacie walizkę.

Gość

- Tak jak juz mowilem, uda nam sie stad kiedys wydostac... wierze w to jeszcze. Poza tym ze mna jestes tutaj bezpieczna. Nie dam zrobic nikomu Tobie krzywdy.

Shannon sie usmiecha i caluje Jacka - ok, wierze Tobie.. przepraszam ze musisz mnie o tym zapewniac co chwile - gdy slyszy za soba glos Jane, oglada sie i widzi jakas walizke - co tam masz Jane? - zaciekawila sie nia

Gość

Jack z Shannon podchodzą do blatu.
- Co tam się znajduje w środku? - powtorzyl za Shannon

-Tu są jakieś papiery i broń - 3 sztuki plus amunicja

Gość

- Bron? Skad masz ta walizke??

-Sawyer i ja znaleźliśmy ją na dnie takiego jeziorka z wodospadem niedaleko tych drzewek z owocami. Wpadła tam z częścią samolotu. -głos Jane zadrżał. -Tam byli martwi ludzie. -dodała ciszej.