Bunkier [od 9 dnia]

Shannon sie smieje - Boone akurat robi swietna jajecznice - usmiecha sie do brata tulac do Jacka - Boone zanies tez Jane, prosze - usmiecha sie slodko, poczym obejmuje Jacka i patrzy mu sie w oczy - kocham Cie - szepcze i go namietnie caluje - ok teraz mozemy isc zjesc - Very Happy

-Dzięki Boone, ale nie jestem głodna. Chce mi się tylko pić. -z plecaka wyjęła półlitrową butelkę wody i opróżniła ją na jeden raz

Gość

- Boone, mam nadzieje że się nie otruje Very Happy

Shannon schodzi z blatu, bierze jakis owoc i siada naprzeciwko Boone'a i Jacka - ja sobie dzis podaruje jajecznice... chyba mi sie troche przytylo -

Gość

- No kochanie! O czym ty mowisz? Jak zwykle wygladasz swietnie... chyba nie zrobisz przykrosci bratu... no siadaj i jedz.

- hej on mi kiedys zrobil przykrosc i nie zjadl moich nalesnikow.. a zrobilam specjalnie dla niego - smieje sie - no moze troche sproboje od Ciebie - Shannon nadstawia buzke by Jack mogl ja nakarmic

Gość

- No dobrze. Nadstaw pysiaczka... leci samolocik - Jack karmi Shannon malutkim kęsem - nooo! grzeczna Shan

Shann usmiecha sie. Nagle poczula sie bardzo zmeczona - wiecie co chlopaki ja was zostawie.. ide sie polozyc - wstaje i idzie do pokoju. Kladzie sie na lozku i wtula w podusie.

Gość

Jack skonczyl jesc.
- Dzieki Boone za jedzonko, pozwolisz ze pojde do Shannon - powiedział po czym wszedł do jej pokoju - co sie stało ze tak nagle wybieglas?

- nie nic sie nie stalo - usmiecha sie do Jacka - poprostu poczulam sie slabo, moglbys poszukac w moim plecaku inhalatora..? - zapytala

Gość

Jack predko poszukał inhalatora - Jest! - powiedział do siebie i dał go Shannon.

Shannon bierze inhalator - dzieki.. cos czuje ze niedlugo ja bede sie dusila - usmiecha sie - i jak tam najadles sie? -

Gość

- Jasne... nie martw sie Shannon, jestem przy Tobie. Wszystko bedzie dobrze. Oddychajmy głeboko... i co juz lepiej?

- tak lepiej juz, polozys sie ? czy idziesz zobaczyc co tam u ludzi na plazy? -

Gość

- Zostaje z Toba... na obowiazki przyjdzie czas - polozyl sie z Shannon i pocałował jej szyjke

Shannon wtula sie w Jacka - a jak umre, to znajdziesz sobie kogos innego ? -

Gość

- Po pierwsze kochanie, nie umrzesz... po drugie, nie znalazlbym juz nikogo tak wyjatkowego jak Ty... Wiem Shannon, ze czujesz sie przerazona, ale zaufaj mi, wszystko sie ulozy.

Usmiecha sie lekko - staram sie... staram sie nie przejmowac, ale im dluzej nikt nas nie ratuje tym jest ciezej.. moze czas juz zaakceptowac to ze tutaj mieszkamy.. ze to miejsce staje sie naszym domem.. ? -

Gość

- Nie chce jeszcze o tym myslec... ale powiedz, czy jest Ci tu ze mna zle?? Czy cos zle robie, albo nie spelniam Twoich oczekiwan?? Więc... nie mowiłem Tobie tego... ale miałem dwa wyjścia u Innych... mogłem albo wrócić na plaże... albo wrócić do domu... sama widzisz co wybrałem...

Shannon sie rozplakala - Jack.. moglbys byc w domu.. w normalnym domu a Ty wybrales zycie tutaj ze mna? -

Gość

- Widzisz, jednak wolałem zachować coś co jest dla mnie cenne a teraz najcenniejsze... czyli Ciebie... i wcale nie obchodzi mnie to ze boli mnie ze jestem z dala od wszystkich luksusow, ktore czekaly na mnie tam... na zewnatrz... nie obchodzi mnie i nie bedzie dopoki bede miał Ciebie. Rozumiesz?

Shannon wtula sie mocno w Jacka - nie zasluguje na Ciebie Jack .. - placze

Gość

- Co Ty mowisz? Nawet tak nie mow, bo gdybys nie zaslugiwala to bym dla Ciebie tego nie robił - wtula Shannon w swoje ramie by mogla sie wyplakac - jestes najwspanialsza kobieta jaka w zyciu poznalem.

Shannon placze w ramie Jacka, gdy sie juz uspakaja patrzy w jego oczy - nikt mi nigdy nie mowil takich rzeczy jak Ty, kocham Cie - mowi poczym zaczyna go calowac

Gość

Jack kontynuuje namietny pocałunek. Przerywaja go po chwili by odpowiedzieć na jej słowa.
- Nikt nie mowił Tobie takich rzeczy jak ja, ale to są tylko słowa... a ja nie znam slow ktore opisalyby to co do Ciebie czuje.