Ciemne terytorium [od 9 dnia]

Jane zatrzymała się i nasłuchiwała. Nagle nie oczekiwanie usłyszała głos Sawyera. Ruszyła w kierunku skąd dobiegał jego głos. Nagle, zupełnie nieoczekiwanie zjechała po kilkumetrowej skarpie w dół wydając lekki okrzyk, bardziej z zaskoczenia niż innych powodów.

Sawyer nagle zamilkł. Wydawało mu się że coś usłyszał. Bez wahania szybko pobiegł w tamto miejsce. Stał nad dobrze maskowaną skarpą nic nie widząc. Zaczął rozglądać się dookoła myśląc - przecież to chyba stąd dochodziło

Jane przez chwilę leżała bez ruchu, po czym wstała i zaczęła się otrzepywać głośno przeklinając we wszystkich językach świata.

Sawyer spojrzał pod swoje nogi. Widział tam...Jane. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech - wybrałaś się na piknik - zażartował starając się jakoś pomóc jej stamtąd wyjść

-Bardzo śmieszne. -powiedziała lekko złym głosem. -A ty co tutaj robisz? Stało się coś? -zapytała zaniepokojona oceniając możliwości wspięcia się po skarpie.

Szukałem Ciebie - powiedział - gdy przeczytałem kartkę od Ciebie pomyślałem że może stać ci się coś złego... - dodał i na moment spojrzał dookoła - masz jakiś pomysł by Cię stamtąd wydostać - zapytał

-Nic mi się nie stało. Ale to miłe, że się o mnie martwiłeś. -Zaraz ci rzucę mój plecak. -powiedziała zdejmując go z pleców. -Łap! -rzuciła plecak do góry z całej siły.

Sawyer złapał plecak od Jane. - dobra mam go - powiedział po czym odłożył go obok siebie - no ale jak by Cię stąd wyciągnąć - zaczął myśleć po czym na moment zniknął z oczów Jane

Jane spokojnie oceniała możliwości wspięcia się po skarpie. Zauważyła parę metrów dalej jakieś krzaczki.

Albo się uda, albo sobie skręcę kark. A co mi tam. Nie mam zamiaru tu tkwić do śmierci -znów do głosu doszła jej ryzykancka połowa.

Przeszła te parę metrów, wzięła rozbieg i skoczyła niczym Lara Croft chwytając się krzaczka w połowie skarpy.

Sawyer usłyszał jakiś szelest. Wrócił się a Jane trzymała się jakichś krzaków. Szybko podszedł pod nią po czym wciągnął ją na górę. - a ty co...spiderman czy co - zażartował po czym wstał z ziemi.

-Pajęczyna mi się skończyła. -też zażartowała. -Znalazłam Lincolna. -powiedziała zarzucając plecak na ramię.

Gdzie on jest - spytał lekko zaskoczony ponieważ tam w dołku nikogo nie było Razz

- Nic Ci nie jest - spytał

-Na plaży gdzieś tam. Ana zdaje się jest z nim. -machnęła ręką w jakimś kierunku. -Mnie nic nie jest. Parę siniaków i tyle.

Sawyer chciał trochę zaszaleć. Spojrzał na Jane z pytaniem - a bardzo Cię boli...?

Jane pomacała miejsca, w których już miała siniaki [lewe ramię i biodro]

-Zależy gdzie.

Sawyer uśmiechnął się do Jane po czym wziął ją na ręce i ruszył w kierunku bunkru. Szedł z nią tak kilka minut.

okolice bunkru

Tej idiotki mi było trzeba - Stella wbiegła za jakiś konar i położyła się tam. Zasnęła....

Ben szedł ciemnym terytorium.

Ben wracał do domu

Okolice Bunkra

Jane i Sawyer idą za Shannon.

Sawyer na moment się zatrzymuje i patrzy dookoła siebie - znowu te krzaki...albo zawrócę albo... a dobra - pomyślał po czym ruszył za Jane

Dochodza do pewnej granicy..

//Ogrodzenie//

Stella poszła na plaże

Para szła wolnym krokiem przez nieznany teren. W prewnym momencie Angel zobaczyla coś dziwnego, puściła reke Boone'a po czym podbiegła do wielkiej dziury. Spojrzała w nią, nue było widać jej końca. Odwrocila glowe - Boone zob... - nie dokonczyla, "dziura" wciagneła ją.

- Angeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeel ... wykrzyczał imię ukochanej, widząc znikającą Jej postać. - Czym prędzej podbiegł do dziwnego otworu w ziemii. Było to coś takiego jak jakaś trąba powietrzna, która wbiła się w glebę. Boone zajrzał do środka mając nadzieję ujrzeć Angel... gdy tylko się przechylił jakaś niesamowita siła wciągnęła Go do środka.... Spadał w dół z nieziemską prędkością.. po chwili stracił przytomność i bezwładnie jego ciało opadało wciąż ku dole...

//Dziura