Ciemne terytorium [od 9 dnia]

-A z Shann i Jackiem? -rozejrzała się wokół i dostrzegła swoją torbę i parę innych.

- ja moge wziosc jacka na plecy a sawyer shannon

-To ja wezmę bagaże. Lee dasz radę ze swoimi rzeczami?

-Jasne. -Lee po raz pierwszy odkąd się obudziła uśmiechnęła się lekko.

sayid patrzy na sawyera on nie da rady nikogo niesc
- Jane ide po chrliego do bunkra poczekajcie tu

//bunkier

Sawyer siedział pod drzewem patrząc w ziemię a jego ręce były splecione dookoła swojej głowy. - spokojnie...przypomnij sobie gdzie wczoraj byłes...gdzie jesteś teraz....co robią ci wszyscy tutaj? - zaczął zadręczać się myślami

-Lee zbierz te torby, dobrze? -Jane starała się wrócić do siebie. Spojrzała na Sawyera siedzącego pod drzewem. -Zaraz wrócę. Nigdzie nie odchodź.

Podeszła do Sawyera i przykucnęła.

-Hej.

Sawyer był dalej mocno zamroczony. Znowu usłyszał jakiś głos. Wyglądał podobnie do poprzedniego. - mówiłem Ci czarnoskury bambusie odejdź bo zaraz Cię uduszę - prawie że krzyknął ale nie podnosił głowy

-Sawyer, to ja Jane. Pamiętasz mnie? -wymawiając ostatnie dwa słowa coś jej zamajaczyło się bardzo niewyraźnie w pamięci.

Sawyer podnosi głowę i patrzy na Jane. Strasznie kręci mu się w głowie. - Jane co się stało - patrzy się w nią słabym wzrokiem

Shannon otwiera oczy. Jest cala obolala - auuu.... czuje sie jak po okropnej i dlugiej imprezie.. no i napewno upojnej.. - powiedziala na glos

-Nie wiem. Ostatnie co pamiętam to nasz pobyt w bunkrze. -kątem oka zerknęła na Lee. Czy ja mu powiedziałam o niej?

Sawyer starał się uśmiechnąć ale nie potrafił. Nagle mocniej zakeciło mu się w głowie - przepraszam - powiedział szybko i rzucił się w krzaki i zaczął wymiotować

Shannon siada na ziemi i widzi Jane i Sawyera, niedaleko lezy Jack. Zaniepokojona proboje wstac. Kreci jej sie w glowie wiec na czworaka przeczolguje sie do Jacka - Jack?? - dotyka jego czola i klepie go delikatnie po policzku - Jack ocknij sie... co tu sie dzieje? -

sayid wbiega na polane
widzi ze shannon sie obudzila
- hej mozemy juz isc do bunkru - powiedzial

sayid bierze jacka na plecy

Shannon widzac to idzie za Sayidem. Czuje sie jakby byla pijana. Podchodzi do Jane i mowi - hej.. chodzcie.. idziemy... do..bunkra... - powiedziala i ruszyla wolnym krokiem za Sayidem.

-Poczekam za Sawyerem. Zostawiaj jakieś ślady, ok? -Jane zawołała Lee i zabrała ich bagaże.

Sawyer wyszedł z krzaków. Przestało mu się kręcić w głowie. Wyszedł trochę bardziej "trzeźwy" - dobra Jane chodźmy - powiedział słaby

- ok... napewno zostana slady bo ledwo ide.. - szepnela i poszla

//okolice bunkra//

-Dasz radę wziąć jakąś torbę? -zapytała patrząc na niego z troską.

Tak jasne - wziął jedną z toreb i poszedł w jakimś kierunku

//okolice bunkra

Jane wzięła resztę bagażu, chwyciła Lee za rękę i poszły razem do bunkra.

//okolice bunkra.

Sawyer wraz z Charlim weszli na dziwną polanę. Rozejrzeli się dookoła. - dobra bierz siekierę i tnij te bambusy - powiedział - ja każdy z nich jakoś oskrobię by było przyjemniejsze w dotyku i poszukam jakiejś liany którą będziemy mogli powiązać bambusy. Zobaczysz z inżynierem Sawyer'em zbudujesz nawet dom - zażartował i zabrał się do swojej roboty

-taak dom - powiedział sam do siebie uśmiechając się pod nosem. Wziął siekierę i zaczął ścinać bambusy. Praca szła pełną parą. Sawyer znalazł kilka lian i zaczął obierać ściete przez Charliego bambusy. Charli walcząc siekierą zaczął nucić sobie pod nosem tekst jakiejś piosenki.
-tyle chyba wystarczy co? - spytał ścinając już któryś z koleji

Dobra wystarczy powinno być na styk - powiedział Sawyer - bierz nóż i zacznij obierać bambusy - podał mu jeden z noży i oboje zaczęli pracować - wiesz zastanawiam się nad dwoma rzeczami....dlaczego robisz to dla niej i czy nam sie uda - uśmiechnął się do niego dalej obierał bambusa