Drzewa owocowe [od 9 dnia]

-Taki słodziutki, dosłownie słodziutki. -pocałowała go powoli i słodko.

Sawyer nie opierał się a wręcz przeciwnie. Całował ją bardzo powoli co chwilkę się odrywał od jej ust by lekko się z nią drażnić - to już zwyczajny blondyn pani nie wystarczy...musi być w czekoladzie - uśmiechnął się miło

-No wiesz, ciężarne mają różne dziwne zachcianki. -uśmiechnęła się przytulając się do Sawyera.

Och od razu ciężarna - oburzył się Sawyer - przecież jeszcze nie wyglądasz tak źle - uśmiechnął się przytulając Jane do siebie a jedną ręką masując jej brzuszek

-A czy ja mówiłam, że źle wyglądam? -zaśmiała się. -To jedyny okres czasu kiedy można się opychać i nikt się nie czepia, że się przytyło nieco.

To może masz ochotę na jakiś owoc - spytał się podając jej mango, pomarańcze i banana - wybierz jedno albo wszystkie - uśmiechnął się szeroko

Jane wybrała mango. Pokroiła je na kawałki, jeden z nich zjadła od razu, a drugi podsunęła Sawyerowi pod usta.

-Leci samolocik. Otworzyć proszę hangar. -zażartowała.

Sawyer uśmiechnął się i otworzył usta po czym wziął podane z ręki Jane mango. - hmm pyszny samolocik - powiedział rozkoszując się - ale ta jedna hostessa była przepiękna....długie czarne włosy, zielone oczy i przepiękny uśmiech....nie zapomnę jej do końca życia - uśmiechnął się słodko

-O, jedyny pasażer co zauważył twarz, a resztę przegapił. Jak miło. -wgryzła się w kolejny kawałek owocu. -Wiesz, teraz sobie uświadomiłam, że strasznie mało o tobie wiem.

Wiesz o mnie bardzo mało...ale tamtej strony lepiej żebyś nie znała - powiedział uśmiechnięty jednak w głowie miał swoje prawdziwe JA - widzisz bo ja lubię takie kobiety....wygląda na ostrą a jest miła i słodka jak cukierek - uśmiechnął się

-Nie boisz się, że pokaże pazurki? -zażartowała śmiejąc się.

Nie - powiedział szeroko uśmiechnięty - one tylko tak ostro wyglądają ale mają duszę pięknego kota który lubi się przytulić i być kochanym - sojrzał jej słodko w oczy - są bardzo miłe, kochane i bardzo ale to bardzo piękne - dodał

Jane wtuliła się w Sawyera obejmując go za szyję.

-Mrrrrrau. -zamruczała jak kot.

Sawyer przytulił Jane do siebie - mmm mam swojego kociaka - uśmiechnął się i dał jej całusa i to jaki piękny - dodał

-Mrrau. -zamruczała jeszcze raz i się roześmiała. -Uważaj, bo jak kociak zgłodnieje...

To Lew da jedzonko pocałuje w policzek i powie smacznego - dokończył żartobliwie - wiesz jeśli kociaczek zgłodnieje to wezmę ją na ręce zaniosę do bunkru i nakarmię - dodał słodko

-Interesująca propozycja. -uśmiechnęła się słodko i pocałowała Sawyera z pasją.

Sawyer odwzajemnił pocałunek - no to może zmienimy lokal - zaproponował

-Co pan proponuje, Panie Lwie? -zapytała z zainteresowaniem.

Sawyer zbliżył się do ucha i szepnął jej - a Kiciu masz może ochotę jakiś obiad? - spytał się patrząc pytająco w jej oczy

-Przydałoby się. Mały kotek i ja zgłodnieliśmy panie Lwie. -dała Sawyerowi całusa.

Sawyer wstał i wziął Jane na ręce. Dał jej słodkiego całusa - no to teraz idziemy do jamy lwa...z której nie ma ucieczki - uśmiechnął się i poszedł w kierunku bunkra

//okolice bunkra

Vin wraz z Emily weszli na polanę gdzie są drzewa z owocami.
- No to chyba jesteśmy...dobra ja postaram się wyjść na te mniejsze drzewa a Ty jeśli chcesz to zbierz to co jest na ziemi ok? - spytał kładąc plecak na ziemi

- Dobrze, tylko uważaj ok?? - powiedziała z troską w głosie.

- Jane że będę - puścił do niej oczko
- Przecież kto by potem to targał do obozu - zażartował uśmiechając się do niej i szukając jakiegoś mniejszego drzewa.