Obozowisko na plaży (południe)

Odpocznij, nie przeszkadzam Ci-powiedziała Sun a sama udała się w kierunku \swojej walizki by wyjąć jakis cieplejszy sweter. Niechcący podknęła się o czyjeś nogi..
-Najmocniej przepraszam ja.. ja nie zauważyłam Pana-zwróciła się do łysego mężczyzny- po czym speszona ruszyła we wczesniej obranym kierunku. Kiedy załozyła już cieplejsze ubranie ułożła się wygodnie na piasku. -Oby szybko nas uratowali- pomyślała po czym zapadła w głęboki sen...

Shannon zasiadla przy ognisku gdzie nikogo nie ma, wyciaga lakier z kosmetyczki i maluje sobie paznokcie.

Gość

Jack siadł samotnie przy ognisku i zapatrzył się w blask płomienia.

Boone rozkojarzony poszedl sie wykapac, liczac na znalezenie pomyslu jak zlowic rybe Very Happy

Wchodzac do wody rzucil jeszcze spojrzenie na Shannon, jakby chcac sie uspokoic, ze nic jej nie grozi.

Shannon dmucha na paznokcie. Gdy stwierdza ze sa suche wyciaga wiekszy sweter z torby uklada go na piasku i kladzie sie na nim, czujac jak zmeczenie ja ogarnia. Przymyka uczy wsluchujac sie w szum fal. Teskniac za satynowa posciela w jej pokoju...

Usmiechniety Boone wychodzi z wody... - Shannon !! (krzyknal) Patrz co udalo mi sie zlowic (mowiac to, Boone pokazuje mala rybke, ktora jeszcze zyla w jego dloniach), bedziemy mieli smaczna kolacje Very Happy

-Boone!! ja tego nie rusze!! - wybudzila sie Shannon - zjem na statku jak po nas przyplyna - uklada sie wygodnie na sweterku - i wez mi to sprzed oczu to zyje jeszcze!!

- A co chcesz zjesc ?? moze zamowimy pizze ? Kochana siostro... chcesz glodowac ? prosze bardzo, wyrzucam biedna rybke do wody Smile

-zjem.na.statku, rozumiesz te 3 wyrazy???? - wypowiedziala Shannon wolno i spokojnie....., zreszta nie zjadla bym pizzy bo ma za duzo kalorii!! powinienes o tym wiedziec nie znamy sie od wczoraj - przewrocila oczami ukazujac lekkie podirytowanie

- Smacznego Shannon, odrzekl Boone, po chwili dodajac: Jak juz po nas przyplyna, to zawolaj mnie. Ja ide do reszty, wiec jesli chcesz to chodz ze mna, moze oni cos upolowali na kolacje Smile

Niewzruszony Boone oddalil sie w glab plazy...

Shannon nie wzruszona mowi - i bardzo dobrze idz sobie! - kladzie glowe na rece i proboje zasnac. W glebi duszy ogarnia ja przerazenie...czuje ze ratownicy powinni byc juz dawno. Przykrywa sie mocniej swetrem.

Boone omijajac grupe rozbitkow, zauwazyl samotnie siedzacego Jacka. Po chwili juz byl przy nim.. spytal 'zahipnotyzowanego' Jack'a: Wszystko w porzadku Jack?

Sawyer usiadl na siedzeniu z samolotu. Zawsze lubial byc sam.
Wczesniej pozbieral pare rzeczy z samolotu, ktore mogl przeznaczyc na wymiane z wspolrozbitkami i trzymal ja przy sobie.

Shannon budzi sie. Czuje ze nie moze gleboko oddychac. Lapie szybko za torebke i powoli wstaje poczym idzie w kierunku dzungli, tak zeby nikt na nia nie zwrocil uwagi.

Sun obudziła sie, rozglądając się dookoła stwierdziła że większość osób juz wstała... - Dobra ide się przejść, może znajde jakieś roślinki:)- pomyślała po czym oddaliła się w strone dżungli..

-Dzięki -powiedziała Jane do kobiety i zabrała swoje rzeczy.

Rozejrzała się po plaży i usiadła na piasku niedaleko krótkowłosego bruneta

, którego pamiętała z barku na lotnisku.

Wyjęła z plecaka scyzoryk i zaczęła rozcinać lewą nogawkę spodni.

Claire otworzyła oczy i uniosła się na łokciach. Chwilę zajęło jej przypomnienie sobie gdzie i dlaczego jest. Westchnęła i usiadła. Rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu znajomej twarzy. Niedaleko dostrzegła chłopaka z baru na lotnisku, Boone'a. Wstała i powędrowała w jego kierunku.

Chris przebudzil sie. Lekko przetarl oczy i spojrzal na swoj zegarek. Byla juz 13.
- A ekip ni widu ni slychu - mruknal sam do siebie.

Gość

Jack nic nie odpowiedział na pytanie Boone'a. Milczał przez cały ten czas wpatrując się w jeden punkt.

Boone, powtorzyl pytanie, ktore jednak pozostalo bez odpowiedzi... Po chwili odszedl zauwazajac, ze Shannon gdzies zniknela. Lekko zaniepokojny pobiegl w kierunku dzungli...

Zobaczyła, że Boone biegnie do dżungli, więc usiadła obok milczącego bruneta (Jack), któremu jednak nie zamierzała zakłócać ciszy.

- Ktory miesiac? - spytal Chris, lekko usmiechajac sie do blondynki w ciazy

Claire odwzajemniła uśmiech
Ósmy - odparła - Jestem Claire.

- Christophe - odparl, po czym dodal: - Czyli niedlugo porod..

Gość

Jack gdy wyszedł z letargu wybiegł samotnie w kierunku dżungli.