Obozowisko na plaży (południe)

Sawyer wiedzial ze dzis juz nie ma co liczyc na "randke" z Jane, wiec poszedl w strone ogniska.
Moze chociaz tam dzieje sie cos godnego uwagi pomyslal

Claire odnalazła swoją walizkę i próbowała ułożyć ją na wózku inwalidzkim, żeby móc ją wygodniej przetransportować. Nie bardzo radziła sobie sama.

Do Claire podszedl Sawyer.
- Hey, mala. Co tam taszczysz? Pomoc ci?

Kate odeszla kawalek dalej od reszty. Wyjela kartki z kieszeni i zaczela drzec je na kawalki

Podniosła wzrok na wysokiego blondyna i skinęła głową.
Pewnie - uśmiechnęła się szeroko.

Jane opadła na piasek tuż obok swoich bagaży i lekko trzęsącymi się dłońmi otworzyła pozytywkę. Po plaży rozległa się melodia:

[link widoczny dla zalogowanych]

- OK, tylko powiedz mi gdzie to zaniesc - powiedzial James, po czym chwicil za uchwyty wozka.

Rozejrzała się bezradnie, po czym wskazała miejsce przy drzewach, tuż za ogniskiem.
Może tam, dziękuję ci... Jestem Claire

- Sawyer, do uslug - przedstawil sie James. Sam mial spory problem z wytarganiem wozka z piasku, ale jakos mu sie udalo. Zawiozl walizke pod "wskazany ardes" i sciagnal ja z wozka. Nie mogl w to uwierzyc, ale zrobil pierwszy, bezinteresowny, dobry uczynek od dawna.

Dziękuję bardzo - powiedziała Claire i znów obdarzyła go promiennym uśmiechem. Gdybyś ty czegoś potrzebował, możesz na mnie liczyć

- Sie rozumie. Gdybys czegos chciala, wiesz gdzie mnie znalezc - pozegnal sie James i usmiechnal sam do siebie.
No niezle, kolejna na mnie leci Razz

Poszedl jak zwykle w strone swojego ukochanego od pierwszej chwili tutaj fotela.

Jane zamknęła pozytywkę i wsunęła ją na dno plecaka. Wyjęła z niego notes zza okładki którego wypadła ofoliowana fotografia.

Claire odkryła, że w miejscu gdzie Sawyer przytaszczył jej walizkę leży wyrwany z samolotu fotel. Odwróciła go i usiadła. Otworzyła walizkę. Okazało się, że ze środka wyleciała większość rzeczy.

Sawyer zauwazyl jak Jane podnosi fotke z ziemi. Jednak nie potrafil dojrzec kto na niej byl.
- czyje to zdjecie - spytal Jane

Spojrzała na przystojniaczka.

-A co dostanę w zamian? -zapytała z wesołymi iskierkami w oczach.

- No nie moge, chyba sie role poodwracaly - powiedzial zaskoczony Sawyer - A co bys chciala? Bo mam wiele do zaoferowanie

-Ciekawość kosztuje, a czasami prowadzi prosto do piekła. -z oczu Jane znikły przekorne iskierki, a pojawił się smutek. -Masz jakieś leki przeciwbólowe?

- Moze mam, ale zrobimy tak: powiesz mi na co ci one, ja ci je dam, ty w ramach rewanzu powiesz mi czyje to zdjecie. Co ty na to?? - zaproponowal Jimmy

-OK. Noga mnie boli.

- Dobra, zaczekaj tu na mnie - odpowiedzial. W podskokach poszedl po leki. Znalazl jakis sloiczek z tabletkami, ale nie mogl przeczytac nazwy leku.
Kurde, co sie ze mna dzieje pomyslal. Ale wiedziony przeczuciem zabral leki ze soba i wrocil do Jane. Wreczyl jej sloiczek.

Jane spojrzała na etykietę i zaczęła się śmiać.

-To jest lek dla chorych na wieńcówkę. Ja mam serce w doskonałej kondycji -oddała mu fiolkę.

Ale plama - pomyslal - No nic, powiem jej prawde.
- Wybacz, mam cos z oczami. Widze wszystko troche rozmazane. Przydalby mi sie jakis lekarz. Slyszalem, ze na Wyspie jest jakis, ale nie wiem ktory to. Nie mielismy sie okzji poznac. - powiedzial i skoczyl szybko po inne leki. Znalazl znajome opakowanie Aspirin. Poznal po kolorze. Zaniosl Jane i powiedzial:
- Trzymaj, to chyba aspiryna. Nic lepszego nie mam. To co z tym lekarzem? Pokaz mi ktory to.

Kate szla przez plaze w poszukiwaniu Jacka. Rana na ramieniu coraz bardziej ją piekla.

-Dzięki, Sawyer. Ten lekarz ma na imię Jack, przynajmniej tak go ktoś nazwał. Wysoki, krótko ostrzyżony. Chyba gdzieś się kręci.

-Dzieki wielkie, musze leciec, za niedlugo noc i trzeba zbudowac jakis namiot. Na razie - powiedzial James i poszedl na swoje ulubione miejsce. Musial sie przygotowac do nocy, nie lubial spac na dworze. Musial wiec poszukac jakisz placht, kijkow i zrobic uzytek ze swojego noza