Obozowisko na plaży (południe)

Usmiechnela sie lekko - owszem - odpowiedziala po czym zatopila usta w owocu

- Opowiedz coś o sobie - zaproponował Christophe - jak sobie radzilas w zyciu, gdzie mieszkalas? - spytal.

- teraz mieszkam tutaj - zasmiala sie z siebie Angel chociaz wcale to nie bylo smieszne - chyba raczej wszystko ogolnie wiesz o mnie a tajemnic swoich raczej nie bede Ci mowic-

- Nie wymagam tego..sorki, jesli to tak zabrzmialo - powiedzial.

- nie, nic sie nie stalo - Powiedziala Angel konczac jesc owoc - raczej nie lubie opowiadac o sobie to jest oklepane mowienie lepiej jak wszysto wychodzi po czasie -

Christophe na to lekko usmiechnal sie.
- Eh, skoro mamy zostac tu na dluzszy czas przydaloby sie zbudowac cos w formie prowizorycznych namiotow..choc kto wie, moze znajdziemy jakis w bagazach zmarlych rozbitkow..

- mozemy sie zajac tym jutro, dzisiaj raczej juz nie mam sily na takie rzeczy - mruknela

- Tez za bardzo mi sie nie chce - odparl Christophe - Ciekawe, gdzie podziewa sie reszta osob.. pewnie zorganizowali kolejna wyprawe w glab dzungli.. - stwierdzil chlopak.

Angel spojrzala w strone dzungli - nawet bym nie miala odwagi tam wejsc -

- Nie jest tam tak strasznie - usmiechnal sie lekko.

- nie lubie po prostu, moze pozniej jakos sie przełamie - odpowiedziala

- Na pewno - usmiechnal sie lekko - Dobra Angel, ja się zdrzemnę.. jakby co, to wiesz gdzie mnie szukac - powiedzial do dziewczyny, po czym ruszyl w kierunku ogniska.

Angel usmiechnela sie po czym sama ulozyla sie na piasku do snu przykrywajac sie jakas kurtka.

Cliare cierpliwie czekała aż Jane wyjdzie z wraku. Nie lubiła gdy ktoś jej rozkazywał, ale w danych okolicznościach zacisnęła zęby i nic nie mówiła. Jane przecież chciała jej pomóc przy budowie schronienia.
W porządku? - zapytała dziewczyny, która wyszła z wraku i teraz zanosiła się kaszlem.

Shannon czuje jak kropelka deszczu spada jej na nos wybudzajac z ktorkiej drzemki. Oglada sie dookola i widzi jakis ludzi. Proboje wstac ale czuje mocny bol glowy.

Boone obejrzal sie, zauwazyl, ze siostra sie przebudzila. Za chwile byl juz przy niej. Zapytal:
- Dobrze sie juz czujesz?? Zawolac Jack'a ?

- Boone czy Ty nie widzisz ze pada?! Jack mnie raczej nie zakryje swoim cialem - odpowiedziala zirytowana Shannon - zaraz przemoknie mi moja bluzka, pomoz mi wstac i zabierz mnie gdzies gdzie jest sucho...

- Tak... bo bluzka jest najwazniejsza. Pomysl czasem o innych rzeczach niz takie pierdoly. Twoje zdrowie jest wazniejsze. Ostroznie wstan, pomoge Ci.. przejdziemy do reszty, maja jakis namiot, skorzystamy. Powiedzial spokojniejszym tonem niz wczesniej, Boone

- pierdoly... ja przynajmniej jakos wygladam, nie to co Ty, caly czas brudny chodzisz i w tych samych rzeczach a ja juz czuje sie lepiej..- mowiac to oburzona korzysta z pomocy brata i biegnie z nim do namiotu

Gdy juz wygodnie usiedli w namiocie, Boone niesmialo wydukal kilka slow:
- Shannon, musze Ci cos powiedziec... bo wtedy... . Po chwili jednak zmienil zdanie i oburzony powiedzial:
- Siostrzyczko, a co Ty wtedy w tej dzungli robilas??? Przeciez mialas sie opiekowac Claire i siedziec na plazy!!! Wiesz, ze w dzungli jest wiele niebezpieczenstw. Mam nadzieje, ze to byl ostatni Twoj wybryk. I nie chce juz sluchac, ze nie mam prawa nic Tobie mowic. Czuje sie odpowiedzialny za Ciebie.

- Boone ale ja nie mam 8 lat wiesz? i moge sobie chodzic dokad chce - powiedziala z przekora w glosie - a wam sie raczej nie zbieralo na przyjscie chcialam poszukac czegos do jedzenia... zreszta, ja nie musze sie Tobie tlumaczyc - dodala - umiem sobie radzic nie jestem jakas glupia pusta i beznadziejna kokietka za ktora mnie masz Boone - powiedziala obrazona

- Hahahaha. Zasmial sie Boone.
- Juz raz poszlas sama.. widzisz jak to sie skonczylo. No ale skoro jestes taaaaaka dorosla, to prosze bardzo, tylko nie zapomnij sie odpowiednio ubrac do dzungli, bo dziki lubia dobrze ubrane kobiety. Powiedzial Boone, nie pozostajac dluzny siostrze.
- Odpoczywaj, ja sie przejde po plazy, moze spotkam Locke'a, to moze zapolujemy, skoro tamten dzik zniknal. Pewnie glodna jestes.

Shannon zaciska zeby sie czasem nie poplakac. Wzbiera w niej wscieklosc - mam to gdziesz rozumiesz?! nawet jezeli jestem glodna to dam sobie sama rade - wysyczala bratu prosto w oczy i ruszyla przed siebie, choc wcale nie byla pewna tego co mowi. Wscieklosc ja totalnie zaslepila.

- Shannon!! gdzie idziesz?? ... widzac brak odzewu ze strony siostry, Boone w gescie zniechecenia kiwnal glowa, po czym sam ruszyl w przeciwnym kierunku...

-Nic mi nie jest Claire. -Jane uderzyła się ręką w klatkę piersiową i przestała kaszleć. -Znalazłaś już jakieś dobre miejsce na Twój schron? -Jane uśmiechnęła się do Claire.