Obozowisko na południowej plaży [od 15/16 dnia]

Jack zniżył swą rękę i pogładził jej talię zabawiając się z jej wolną wargą.

(Nie mam... musimy sie kontaktowac przez opisy Razz

)

Claire posmutniala i przytulila Charliego - uratowales Lee zycie.. to sie liczy najbardziej... a rany sie zagoja.. zobaczysz, ja i tak Ciebie kocham - szeptala

Charlie spojrzał na Claire i lekko się uśmiechnął. Wziął jej rękę i przyłożył do swojego policzka.
-przy Tobie to wszystko wydaje się takie...prostsze...to jest takie...bezproblemowe i w ogóle - powiedział

Shannon odrywa usta od Jacka zeby mu powiedziec - mmmm .. ciesze sie ze masz chwile wolnego, przynajmniej mozemy spedzic ten czas razem.. - usmiecha sie

(gg mi znowu cos nie dziala ;P dupa)

- Taaak, postaram się mieć jak najwięcej wolnych chwil by spędzać z Tobą czas... Uwierz mi, to sama przyjemność.

Claire glaszcze Charliego po policzku - i nawzajem.. bez Ciebie bym tu chyba zwariowala -

Shannon przylgnela swoim cialem do ciala Jacka - taaak? ... a jak wielka to jest przyjmenosc? - zapytala z ciekawskim usmieszkiem

Charlie ułożył się jak kot. Ciepła ręka Claire na jego policzku sprawiała wrażenie czegoś przyjemnego..czegoś na co długo czekał...czuł się jak rozleniwiony kot którego trzeba tylko głaskać. Uśmiechnął sie do niej patrząc jej w oczy.

- Hmm, największa jakiej kiedykolwiek doświaczyl czlowiek. Pytanie czy Tobie jest przyjemnie?

Claire usmiecha sie przeslodko do Charliego widzac jak mu dobrze, patrzy na niego wzrokiem pelnym milosci.. kladzie sie obok niego dalej gladzac jego twarz dlonia.

Shannon caluje Jacka w jeden kacik ust... a potem w drugi, poczym patrzy mu w oczy - hmmm czekaj musze sie zastanowic... - robi myslaca mine.. i caluje go w usta.. i znowu mysli - najprzyjemniej ... nie pamietam zeby kiedykolwiek bylo przyjemniej.. - szepcze z usmiechem

-Hm ja myślę- powiedział powoli Jack- Jestem tu by Cię uszczęśliwić- zaczął całowac jej szyję...

Shannon zamruczala z rozkoszy.. i odchyla glowe lekko na bok - musze Tobie powiedziec ze Ci sie udaje... - szepcze

- Tobie też idzie nie najgorzej- powiedział Jack przenosząc swój pocałunek spowrotem na usta

- mmmmm - mruczy i odwzajemnia pocalunek.. jej dlonie bladza po plecach Jacka..

-nigdzie i nigdy nie byłem tak szczęśliwy i dopieszczany - uśmiechnął się słodko
-wiesz teraz zastanawiam się czy ta katastrofa to jest tak naprawdę najgorsza rzezy w życiu czy nie czasem na odwrót. Dzięki Tobie rzuciłem...staram się nie ćpać, jesteś dla mnie wraz z Aaronem najważniejszymi osobami w moim życiu...fakt wymagałem od życia wiele ale chyba się udał - uśmiechnął się patrząc w oczy Claire

Claire usmiecha sie do Charliego - to fakt.. ale jednak wolalabym zebysmy sie spotkali troche w innych okolicznosciach... chociaz kto wie czy w innych okolicznosciach zwrocilbys na mnie uwage.. -

Stella chodzi po plaży, nudząc się. Usłyszała głos Claire. Miała pamięć do takich rzeczy. W końcu pracowała w FBI. Claire była dla niej jedną z tych, którą kiedyś porwano.
- Claire !? - Zapytała z niedowierzaniem, podchodząc do namiotu
Wpuścili ją!?
Jeśli to okazałoby się prawdą, cała jej teoria ległaby w gruzach...
- Claire, możemy porozmawiać?? - Zapytała, stając pod pobliskim drzewem

Claire slyszac jakis kobiecy glos, usmiecha sie do Charliego i wychodzi z namiotu. Widzi Stelle - tak? cos sie stalo? - mowi podchodzac do drzewa

- Claire, mam pytanie... - Powiedziała nieśmiało - Oni... cię wypuścili?? - Zapytała
Shannon, Jacka, Jane i Sawyera też będę musiała wypytać. Czuje się jak w pracy..

- ale o czym Ty mowisz? - zapytala i zmarszczyla brwi ... Claire poczula sie jak zdrajca.. ale to przeciez oni ja porwali.. sama tam nie szla - nie wiem o czym mowisz..

- Oni też mnie porwali. Byłam w pokoju ze szklaną szybą. Trzymali mnie tam, ale im uciekłam... A ty? Gdzie ciebie trzymali? - Pytała

Claire jakos jej nie ufala.. wiec zapytala ostroznie - tak? a czemu Ciebie porwali.. zreszta jak Ciebie porwali skoro jestes teraz tutaj.. -

- Ten ich przywódca... coś mu się stało. Chyba miał zawał, słyszałam, jak jeden z tych ludzi rozmawiał z innym. Potem wszyscy do niego pobiegli. nie zamknęli drzwi... święte szczęście, że udało mi się uciec - Powiedziała wiarygodnie - Ale przecież Jane, Sawyera, shannon i Jacka też porwali. Tylko, że ci chyba nic nie pamiętają - powiedziała lekko zrezygnowana - A ja muszę się tam dostać... Zemsta jest rozkoszą bogów - dodała cicho i mściwie

Paul wszedł na plażę usiadł na piasku i patrzył na dwie dziewczyny rozmawiające obok namiotu.