Obozowisko na południowej plaży [od 15/16 dnia]

Dave spoglada na Sawyera i jakas mala dziewczynke, ktorzy patrza sie w ich kierunku, potem spoglada na Charliego i bobasa.. wstaje - ja musze.. ide na fajke - powiedzial i odszedl pare krokow dalej by moc zapalic. Gdy juz jest w bezpiecznej odleglosci siada na piasku i odpala papierosa.

Shannon szla lekko usmiechnieta, cieszac sie ze komus pomogla.. bylo juz dosc ciemno..

- Moze... Watpie... Nigdy wczesniej tak nie bylo... Nie mielismy tajemnic...

-Będzie... -spojrzała na chwilę w stronę klifu i urwała nagle. -Twoja ukochana zguba się znalazła. -uśmiechnęła się do Jacka ruchem głowy pokazując na sylwetkę Shann.

Jack spojrzal smutnie na Shannon
- Tak... Ale nie mam nawet sily aby do niej podejsc...

-Daj spokój, Jack. Na pewno masz siłę. Uwierz w to. -Jane wstała i otrzepała spodnie z piasku. -Widzę, że moje dwie zguby też się znalazły. Wszystko się uda, Jack. Która dziewczyna by nie chciała takiego wspaniałego faceta jak ty?

- Uwierz mi, bylo pare takich...- Jack rowniez wstal, nawet nie dbal o to, by sie otrzepac.

-To musiały być naprawdę głupie. -zaśmiała się.

- Tak, moja byla zona i pare innych- zazartowal Jack, ale sam sie nawet nie usmiechnal...

-Nie myśl o nich. Pomyśl o Shannon. I pogadaj z nią. Im szybciej sobie wyjaśnicie wszystko tym lepiej. -uśmiechnęła się i pocałowała Jacka w policzek. -To za uratowanie Lee. -uśmiechnęła się ślicznie i poszła w stronę Sawyera i Lee.

-O, mama idzie. -powiedziała Lee

No to idź do niej. Ja za chwilkę do was dojdę. Muszę pogadać z Charlim trochę. - uśmiechnął się - no to na razie mała - dał jej buziaka w policzek i ruszył w stronę Charliego

Lee pobiegła do Jane, która kazała małej umyć się i iść spać.

Thomas siedział obok swojego namiotu. Miał zamknięte oczy by mógł wsłuchać się w szum morza i powiew wiatru.

Sawyer podszedł do Charliego - siemasz Charlie...jak sie czujesz? - spytał

Jane wzięła sprzed namiotu parę owoców. Chciała zanieść je Sawyerowi, ale zauważyła, że rozmawia z Charliem.

Odwróciła się i zauważyła mężczyznę siedzącego obok swojego namiotu.

Jak on miał na imię... aaaa, tak... Thomas

-Cześć, Thomas. -stanęła metr od niego.

Thomas spojrzał na Jane.
- Witam. Mogę w czymś pomóc? My chyba...to znaczy ja chyba jeszcze nie znam - wstał z piasku
- Nie wiem skąd znasz moje imię aczkolwiek nie jest ono tajemnicą...byłoby mi miło gdybym mógł poznać twoje - spojrzał na nią spokojnym wzrokiem

-Jestem Jane. A znam twoje imię, bo słyszałam je od kogoś z plaży. Masz ochotę na owoce? -ruchem głowy wskazała na mango, papaję i kilka bananów trzymanych w rękach.

- Chętnie się skuszę - uśmiechnął się lekko
- Miło mi poznać - kiwną do niej głową
- Może usiądziemy? - wskazał na piasek

-Ok. -uśmiechnęła się siadając. -Co wybierasz?

- Nie mam za wielkiego wyboru - uśmiechnął się delikatnie
- Mogę wziąć banana - uśmiechnął się wyciągając rękę w kierunku Jane

-Jasne. -podała mu jednego. Sama wzięła papaję, a resztę położyła pomiędzy nią a Thomasa. Sięgnęła po scyzoryk i sprawnie go otwierając jedną ręką odkroiła kawałek papai.

Thomas obrał banana i zaczął jeść.
- Może opowiesz mi coś o sobie...czym się interesujesz? Czym się zajmowałaś? Co lubisz a czego nie? - spytał
- No chyba że nie chcesz albo to jakaś tajemnica - powiedział spokojnie

-Jestem pisarką, piszę thrillery. Interesuje się wszystkim po trochu. A lubię tego blondasa. -wskazała ruchem głowy na Sawyera i roześmiała się.

Thomas uśmiechnął się
- No ale ten blondas woli tego faceta - zażartował pokazując na Charliego
- Coś Cię zmusiło do tego lotu? Wiesz chodzi mi to to czy..po co leciałaś tym lotem albo dlaczego? - spytał