Obozowisko na południowej plaży [od 15/16 dnia]

- Nie wiem- odpowiedział obojętnie Charlie

-Ja mam własną i nic ci do tego. -zajrzała do luku. -Wyłaź stamtąd i nie rób za bohatera.

- co jest Tobie stary? niedlugo wracamy do domu, mam nadzieje ze zdarzymy sie jeszcze napic -

Desmond zobaczył Jane - to ty ?! - powiedział ze zdziweniem

-Desmond?! -Jane opuściła broń, zabezpieczyła i wsunęła za dżinsy na plecach. Zsunęła się do luku i z radości go uściskała. -Gdzieś ty się podziewał? Martwiliśmy się o ciebie

- Ja ? - wybełkotał

Dave'owi usmiech nie zchodzil z twarzy, zajrzal do srodka - uuu whiskey.. chyba sie podzielisz co ? wrociles po nas zeby nas uratowac? -

Desmond wziął butelkę whiskasie i podał - masz ja nie ... ja sam chciałem się z tą uwolnić, ale poza tą wyspą nic cholera nie ma bracie - powiedział

Dave bierze od Desmonda butelke i popija - nono.. ladne masz wyposazenie w tej lajbie - stwierdzil po lyku dobrej whiskey - sprowadziles pomoc ? - zapytal sie patrzac na Desa

- Przecież ci już mówiłem ze poza tą wyspą jest tylko ocean już tydzień temu byłbym na Fidzi - powiedział ze smutkiem

- myslalem ze to taki zart - dodal juz mniej szczesliwy i popil jeszcze raz poczym podal butelke Desowi - chcesz powiedziec ze utknelismy tutaj na dobre? -

- Nie wiem bracie - wziął butelkę i pożył rękę na ramieniu Dave

Dave na niego spojrzal - a chociaz masz tego wiecej? - pokazal palcem na butelke whiskey

Kobieta przebiegła przez obóz i wbiegła na plażę. Zemdlała.

- sorry niestety nie - powiedział spoglądając do łodzi

- to tym bardziej nieciekawie.. trzeba przycumowac ta lajbe, przyda sie jeszcze a tak swoja droga.. - przyblizyl sie do niego i szepnal - masz moze jeszcze jakas bron? -

- Sorki mam tylko jedną sztukę z Łabędzia bracie - powiedział

- jasne, dzieki - powiedzial Dave zawiedziony - po co sie w ogole ruszalem z tej glupiej plazy.. -

- A tak swoją drogą wiesz skąd moge dostać magazynek

- mnie sie nie pytaj, ale ona napewno wie - wskazal na Jane

-Koniec tego picia. Trzeba dopłynąć do brzegu. -Jane wycisnęła z włosów wodę

- jasne pani kapitan - zasalutowal jej i wzial butelke, poczym pociagnal z niej zdrowo - to plyniemy -

Desmond usiadł i zaczął rozmyślać

Charlie się wogóle nie odzywał. Potem powiedział:
- To płyniemy!

-Nie kpij, bo robisz z siebie idiotę. I na pewno nie będę cię wyciągać jak wypadniesz za burtę