Obozowisko na południowej plaży [od 15/16 dnia]

Sawyer spojrzał na Jane z lekkim wyrzutem - ja nie miałem nic do gadania kiedy ta wiedźma brała Cię do dżungli - powiedział trochę wkurzony

Oriana przebrała się w namiocie Rose. Usiadła obok kobiety z uśmiechem. Zaczęła jej opowiadać o tym jak znalazła się na wyspie.

Shannon podchodzi do Jacka i sie pyta - moge sie przysiasc? -

Jack spojrzal na nia bez slowa i tylko lekko kiwnal glowa. Przeniosl wzrok na ocean

Shannon siada obok niego i rowniez wpatruje sie w ocean.. - chyba nie chcesz rozmawiac co? -

-Danielle też jest przeciwko Innym. Może nie jest jedną z nas, ale jest po naszej stronie. Spędziła tu sama wiele lat. Nie oczekuj, że nagle zacznie nas zapraszać na herbatki w stylu królowej Elżbiety. -Jane odwróciła się plecami do Sawyera. podciągnęła pod brodę kolana i oparła na nich czoło usiłując opanować mdłości.

- Hmm, jezeli mamy o czym rozmawiac- rzucil niby obojetnie, jednak mowiac to poczul dziwne uklucie w brzuchu...

Nie oczekuje od niej żadnych zasranych herbatek czy ciasteczek - powiedział ostro - ale może fakt..ja już się nie liczę na tej wyspie...może już jestem takim dupkiem który jest na raz - powiedział spokojnie - zapomniałaś o jednej bardzo ważnej rzeczy...ja też mam uczucia...szkoda że nie pomyślałaś o tym że jak poszłaś z nią do dżungli to mogłem się martwić o Ciebie i o dziecko - powiedział patrząc przez moment na Jane - ale teraz to nie ważne - dodał odchodząc od Jane. Podszedł do Oriany i powiedział - skąd jesteś? - spytał

Shannon zrobilo sie przykro - no.. chyba masz racje - byla bliska placzu ale nie chciala mu tego pokazac - to .. juz czas na mnie .. - zaczyna wstawac

Jack zlapal ja szybko za reke.
- Poczekaj...- powiedzial

Shannon juz stojac patrzy z gory na Jacka, mine ma bardzo smutna, jedna lza splywa jej po policzku ale szybko ja wyciera - tak? -

I znowu, głupia, zapomniałaś, że nie jesteś już sama. Że jest ktoś kto się o ciebie martwi

-F***k. -zaklęła, chwyciła jakiś mały kamyczek i zamachnęła się nim za Sawyerem. Kamyczek poszybował w powietrzu i lekko uderzył Sawyera w plecy.

Już nawet nie umiesz porządnie rzucać, idiotko -skuliła się na piasku.

-Z Firenze we Włoszech.-rzuciła obojętnie w stronę Sawyera i wróciła do rozmowy z Rose.

Spojrzal na nia smutno, nadal trzymajac ja za reke
- Wydaje mi sie, ze jednak mamy o czym rozmawiac...

Sawyer spojrzał w kierunku Jane ale po chwili wrócił do rozmowy z Orianą - czemu wy zawsze rżniecie głupich - powiedział wyciągając zza pleców rewolwer i celując w nią - albo powiesz po dobroci albo zacznę strzelać - powiedział spokojnie

Shannon siada przed Jackiem i przyklada sobie jego reke do policzka, lzy splywaja jej po twarzy.. nie jest w stanie wydusic z siebie slowa..

Jack czuje jej cieple lzy, splywajace po twarzy. Patrzy na nia smutnym wzrokiem a w srodku, w sercu, znow czuje cos jakby ktos przebijal mu je na wylot.

Charlie zaczął sciągać koszulkę Claire....

Shannon patrzy mu w oczy podlamana - nigdy sobie tego nie wybacze - szepcze i spuszcza wzrok

Dave juz troche bardziej podpity znajduje nastepna butelke whiskey w jakims schowku - i tu Cie mam bracie.. - zasmial sie pijackim smiechem - uuuu bedzie dzis srogo w nocy.. nono - powiedzial i wyszedl na powierzchnie.. kladzie sie na statku i nuci jakas piosenke -

-Jacy MY?! O co Ci chodzi człowieku... Strzelaj... Jeśli to Ci pomoże.-dodała z drwiną

Sawyer przypomniał sobie scenę z Shannon - następnym razem zapamiętasz by nie rzucać słów na wiatr - Sawyer strzelił dziewczynie w nogę - no to co? teraz mi powiesz? - spytał patrząc na dziewczynę która zwija się z bólu

Dave wyciaga fajki z kieszeni spodni - ku*** przemokly... - rozklada papierosa po papierosie na lodce zeby wysechl i znowu wchodzi do lodki szukajac jakis fajek... - musza tu byc przeciez marynarze pala... stwierdzil i znalazl w schowku papierosy - zyc nie umierac prosze panstwa.. - wychodzi na zewnatrz, kladzie sie na lajbie i patrzac w niebo odpala fajke - mrrrrr -

Jack przybliza sie do niej i obie rece kladzie na jej policzkach.
- Wiem... Ja tez... Nie powinienem tego w ogole zaczynac...

Jęknęła z bólu. Ale spojrzała się na mężczyznę i odpowiedziała.
-Nawet nie wiesz co robisz. Nie znasz mnie a z góry zakładasz, że jestem "zła". Miałam obóz w dżungli. Jednak pojawiał się tam "dym". Bałam się jego i tylko dlatego tu przyszłam... Nie wiedziałam, że są tu jacyś ludzie....-powiedziała po czym zawyła z bólu.