Obozowisko na południowej plaży [od 15/16 dnia]

- wiem jedno.. to co dzis zobaczylam.. - spojrzala na niego, przyciaga ku sobie torbe z ktorej wyciaga chusteczke - masz... przetrzyj sobie jestes ranny...

Charlie bierze od Claire jedną chusteczkę.
-dziękuję ale nie osądzaj mnie pochopnie...nie każdy jest idealny - powiedział

- pochopnie? Ty bys chcial zeby Twoje dziecko bylo w takim otoczeniu? - spoglada na niego zla

Charlie spuścił wzrok i powiedział
-nikt by nie chciał ale to jest silniejsze odemnie - powiedział

- wlasnie... - Claire rowniez spuscila bo miala nadzieje.. - dlatego dajmy sobie spokoj Charlie..

W koncu dostrzegl Sawyera, zaczal isc szybkim krokiemw jego kierunku po drodze potykając sie o galaz. Stanal naprzeciwko niego zaslaniajac mu widok na morze i przy okazji rozposcierajac cien nad jego osoba.
- Hej, stary, nie mialbys ochoty na mala przechadzke po okolicach? - zaproponowal z uśmiechem na twarzy.

Charlie spojrzał na Claire
-nie chcę dać sobie spokoju rozumiesz...jesteś fajną dziewczyną i chcę odzyskać twoje zaufanie...jeśli jednak powiesz żebym sobie poszedł zrozumiem - powiedział

- idz - wyszeptala... nawet nie spojrzala na niego tylko znow sie polozyla i zamknela oczy.. glaszcze sie po brzuchu - dziecko jest dla mnie najwazniejsze.. - dodala w myslach.

Sawyer spojrzał na Hugo - powiedz mi czy odsłonisz mi sam czy mam Cię przesunąć - powiedział zdenerwowany

Charlie wstał. Ściągnął z siebie mokrą koszulę i rzucił o piasek. Odszedł do swojego namiotu i położył się.
-Claire przepraszam....zasrane narkotyki....niszczą mnie po raz kolejny - myślał załamany

-Spokojnie, stary, co Ty taki zdenerwowany, co Cie ugryzlo, czyzby cos nie tak z Jane? Juz sie odsuwam.. - powiedzial lekko skonsternowany. Odsunal sie, postal chwile rowniez wpatrujac sie w blekit morza po czym usiadl obok.
-To co? Przejdziesz sie ze mna? - Spytal ponownie klepiac krzepko przy tym Sawyera po ramieniu.

Sawyer spojrzał na Hugo zdenerwowanym wzrokiem. - wiesz to co sie dzieje to jest moja sprawa i nie wtrącaj się ok? - spojrzał na ocean a potem ponownie na Hugo - gdzie masz zamiar leźć? - spytał

Charlie na moment usiadł na kocu. Wziął do ręki banana i zaczął go obierać. Po kilku chwilach zjadł go i zaczął bawić się skurką.

Zresztą poczekaj chwilę. Ja zaraz wracam - powiedział do Hugo i poszedł w kierunku dżungli - przyda mi się jakaś broń...nigdy nic nie wiadomo - pomyślał

//okolice bunkru

Sawyer wbiegł na plaże. Podszedł do Hugo - musiałem załatwić potrzebę - skłamał ale nie chciał mówić prawdy..nikomu.... - to gdzie idziemy? - spytał ponownie

//okolice bunkra

Jane weszła na plażę. Odetchnęła porannym powietrzem. Rozejrzała się po plaży. Zauważyła Claire, a gdzieś dalej Sawyera w towarzystwie Huga. Wzięła głęboki oddech, poczuła słodki zapach i nagle zupełnie nieoczekiwanie żołądek podszedł jej do gardła.

Przyciskając dłoń do ust wpadła jak burza w przyplażowe krzaki i zwymiotowała. Kręciło jej sie w głowie więc oparła się o pobliskie drzewko.

-Co sie ze mną dzieje? To nie zatrucie bo bym miała gorączkę. -powiedziała do siebie na głos.

Sawyer zobaczył Jane jak poczuła się chyba nie za dobrze. Wstaje z piasku i podbiega pod nią. - wszystko w porządku - łapie ją za ramiona

-Zostaw mnie! -w głosie Jane słychać zupełny brak przekonania w tym co mówi. Próbuje go odepchnąć, ale jej ręka trafia w powietrze. -Nic mi nie jest.

Nie potrafisz nawet o siebie zadbać - powiedział ze złością w głosie - nie przemęczaj sie za bardzo - poszedł do Hugo

Jane usiadła pod drzewkiem i się rozpłakała. Dlaczego znów mi się wszystko wali?

Sawyer nie mógł do niej podejść....nie chciał. - dobra Hugo chodź idziemy gdzieś dalej bo tutaj jest za wiele ludzi - powiedział i oboje wstali i poszli

//plaża z dala od obozowiska

Jane przestała płakać, otarła twarz dłońmi i wyszła na plażę, gdzie usiadła na piasku tępo patrząc w ocean. Miała czerwone zapuchnięte oczy i ślady łez na twarzy bladej jak ściana z delikatnym odcieniem bladej zieleni.

Claire postanawia zaryzykowac, wstaje z koca, bardzo powoli, bo jej coraz ciezej i podchodzi cichutko do Jane - czesc.. moge sie przysiasc? - pyta grzecznie i ostroznie.

Jane ledwo co zerknęła i skinęła głową.

Claire siada ciezko na piasku - uhh... ten dzieciak mnie wykonczy - sprobowala zartowac ale stwierdzila ze to nie czas i miejsce - Jane.. - zaczela cicho - co tu sie dzieje? gdzie byliscie? -