Obozowisko na południowej plaży [od 9 dnia]

Gość

Jack konczac Charliego wycienczonego rozpoczal akcje ratunkowa. Opatrzyl rany, dał mu wody. Mężczyzna był skrajnie wycieńczony... skończywszy zapytał Libby - co się dzieje?

Sawyer spogląda jeszcze chwilę w stronę Jane. Czeka na to aż wyjdzie ponieważ musi z nią poważnie pogadać.

-No Paul rozciał sobie głowe i nie moze mowic

- Jack biegnij z Libby ja sie zajme Charliem.. znaczy posiedze z nim - powiedziala -

Jane bierze 3 głębokie oddechy wstaje i wychodzi na plażę.

Sawyer obraca się i patrzy Jane prosto w oczy pytając się - już skończyłaś się skupiać - zażartował

-Skupiać? -w oczach Jane widać zdezorientowanie

No tak- zażartował Sawyer po czym z powagą w oczach powiedział - Co się stało?

Gość

- Dobrze Shannon, uważaj na siebie! - dał jej całusa a nastepnie podszedł do Libby i powiedział - chodzmy!

No i poszli

-Nic. -skłamała beztroskim głosem, ale wiedziała, że jego nie potrafi okłamać. Był kolejną osobą poza Loganem, jego rodziną i Leeloo, której nie potrafiła okłamać. Każdemu innemu potrafiła skłamać z zimną krwią, ale nie im.

Sawyer spojrzał jej w oczy i powiedział - pamiętasz że kiedyś obiecaliśmy sobie że będziemy sobie mówić prawde...wtedy przy plecaku...prosze cię nie okłamuj mnie - powiedział poważnym głosem

-Trochę mi było ciężko oddychać. -przyznała niechętnie. -Nie chciałam cię martwić.

Shannon siada przy Charliem. Po chwili przypomina sobie o pomysle namiotu szpitalnego. Krecac sie kolo namiotu z Charliem szuka jakis dlugich patykow. Wchodzi kawalek do dzungli wyciaga jakies szczatki samolotu, ktore mogla sie przydac do budowy wiekszego namiotu. Wszystko zbierala przed namiotem gdzie lezal Charlie.

Sawyer uśmiechnął się do Jane i powiedział - widzisz...to nie było takie trudne...nastepnym razem powiedz mi co ci się dzieje a nie ukrywaj się z tym sama-powiedział po czym przytulił ją.

Walt z Vincentem podszedł do Shannon. Nudził się, bo jego ojciec, Michael, poszedł do dżungli po coś do zjedzenia, a nawet jak był to też się z nim nudził.
-Cześć. -przywitał się.

- ooo czesc Walt - usmiecha sie - chcesz mi pomoc ? mam w planach budowe wiekszego namiotu szpitalnego ... czy cos w tym rodzaju, tylko trzeba pozbierac troche potrzebnych materialow.. - usmiecha sie do Walta

Wtuliła się w niego.

-Ja po prostu tego nienawidzę i nie chcę byś mnie widział jak mam te ataki, bo to jest żałosny widok. -powiedziała cicho

-Jasne! -entuzjazm aż wypływał z Walta. -Co mam robić?

- przejdziemy sie niedaleko wraku, leza tam jakies czesci, ktore napewno sie przydadza, mozna ich uzyc jako sciany. Jane wyciagala tez jakies z rzeczy z wraku, moze sa jakies tam materialy - powiedziala uradowana ze Walt jest gotowy do pomocy - Vincent tez nam oczywiscie moze pomoc. Chodzmy - poszli w strone wraku.

Walt zaczął wyciągać jakieś blachy

Shannon pomaga Waltowi z blachami. Klada je niedaleko wraku, poczym wracaja jeszcze po jakies materialy.

-Pan doktor na pewno się ucieszy.

Shannon sie rozesmiala - oj taak napewno bedzie szczesliwy... bedzie mial swoj wlasny maly szpital.. jaki uroczy chlopak.. - dodala w myslach - no dobra juz troche tego nazbieralismy, teraz przydalo by sie to przeniesc tam - wskazala na namiot gdzie lezal Charlie -

Walt zaczyna nosić zebrane elementy.