Obozowisko na południowej plaży [od 9 dnia]

Elizabeth zaczeła przesypywac piasek z reki do reki.

Paul siedział z głową spuszczoną w dół....wydawał się nie myśleć o niczym...

Libby spojrzała na ocean.

Paul położył się na piasku i zaczął patrzeć w gwiazdy.

Gość

- Jasne Hugo - uśmiechnął się Jack - bierz ile chcesz... tylko kim jest Aldo?

- Aldo to jeden z "innych" ..... Nie pamiętasz go ?

- zupelnie zapomnialam o nim... obudzil sie?!?!?! Jack.. to moze byc przepustka nas wszystkich do normalnego swiata.. -

Boone wyszedl z namiotu i udal sie w strone 'kuchni'. Spotkal tam siedzaca w meskiej koszulce siostre, oraz Jack'a. Podszedl do nich..
- Hej sis, hej Jack... co tam u Was dobrego? ...Hmm widze, ze tej nocy bylo pojednanie ?

- o czesc Boone - Shannon patrzy na swoje ubranie - ahh nie chcialo mi sie ubierac.. wiesz ja to musze miec wszystko dopasowane.. - Razz

- a jak tam u was?

Boone zasmial sie szelmowsko
- U mnie??? Hehehe calkiem wyczerpujaca, ale jakze rozkoszna noc. Wlasnie przyszedlem zrobic sniadanie dla mojego aniolka. Znajdzie sie cos dla mnie ?? (mowa o jedzeniu)

- jasne, masz tutaj owoce, a jedzenie z bunkra jest dalej, Eko przyniosl - usmiecha sie - jak tam ramie?

- O dziekuje siostrzyczko, jestes kochana - Boone zbliza sie do Shannon i czestuje Ja pocalunkiem w policzek. Po chwili mowi:
- Eko ? Nie znam .. kto to taki ??? A ramie ? Hmm... juz chyba w porzadku, czuje lekki bol, bo rana jeszcze nie jest do konca wygojona, ale jest ok. A powiedz mi, jak sobie dawalas rade na wyspie pod nieobecnosc moja i Jacka???

- a Eko to taki ksiadz, przypominajacy wokaliste Sepultury tylko ze bez dreadow. Dosc dziwny czlowiek. Jakos sobie dawalam rade... miala dookola przyjaciol ... - spojrzala sie niepewnie w kierunku Jacka - ale nikt nie zastapil mi was... ok braciszku nie zatrzymuje Cie w takim razie - usmiecha sie

- Oook siostrzyczko, mam nadzieje, ze znajdziemy dla siebie chwile, by pogadac i powspominac stare dobre czasy. Musze poznac Pana Eko, ale to pozniej.. wracam do Angel. Milego ranka Smile

- dzieki Boone, aha i jeszcze jedno... nie pytaj sie o to Eko.. wiesz.. bo juz w ogole pomysli ze nasza rodzina jest jakas crazy - widzac mine Boone'a dodaje - tak, zapytalam sie go o to ... - rzuca w brata jablkiem, bo widzi ze jest bliski ataku panicznego smiechu - milego dnia Razz

Libby podeszła do brzegu ocaenu.

Paul wstał z piasku poszedł do cienia....chwycił się palmy....zrobiło mu się słabo...usiadł na ziemi i położył się na piasku....

Shannon zauwazyla ze Paul zle sie poczul - Jack spojrz - wskazuje na Paula. Wstaje i podbiega do niego. - Paul cos sie stalo?? nic Ci nie jest?? - pyta sie nerwowo

Spokojnie Shannon wszystko jest ok ja tylko - nie wie co powiedzieć - schowałem się w cienie bo strasznie gorąco...to wszystko

- no nie wyglada na to Paul, niech najlepiej Jack Ciebie zbada. Siedzimy tutaj wszyscy razem wiec musimy sobie pomagac i byc ze soba szczerzy bo inaczej do niczego nie dojdziemy - Shannon strzelila gadke, az sama sie zdziwila ze jest zdolna do takich slow

Shannon nie martw się o mnie...zakręciło mi się trochę w głowie to wszystko...pewnie od tego słońca (wał jak cholera przecież mamy noc) więc sama wiesz...tylko błagam nie mów Libby nie chce jej martwić...

- ok nie powiem Libby, ale Jack Ciebie zbada i nie ma innej opcji.. moze masz jakies uczulenie na slonce.. wiesz mi kiedys tez takie wyskoczylo troche przesadzilam na tych Karaibach.. - chciala zaczac opowiesc ale stwierdzila ze napewno to nie zainteresuje Paula i urwala - wiec lepiej niech Cie zbada dla swietego spokoju, zreszta Libby tez powinien.

Nie chcę by Libby mnie widziała w takim stanie....może pujdziemy w jakieś inne miejsce gdzie nikt nas nie bedzie widział....

- jasne nie ma sprawy. Moze zrobmy tak, zeby nie bylo podejrzen to powiem Jackowi zeby zaraz do nas przyszedl. Wtedy nikt nie bedzie wiedzial ze byles badany ok ? - zapytala

Dobra jak chcesz....byle by tylko....niech będzie...