Obozowisko na południowej plaży [od 9 dnia]

Gość

Jack przytulil Shannon delikatnie.
- Ale niedlugo bedzie to wygladac tak jak dawniej. Zaufaj mi. Nie placz juz moja kochana placzko Very Happy

i daj buzi.

Shannon wtula sie w Jacka - ok.. juz nie placze - daje mu buzi - modelka juz nie zostane - probowala zartowac

Gość

- Wrecz przeciwnie, to tylko wyglada tak zle, za miesiac nie bedzie po tym sladu. Poza tym, jeden zabieg u mojego kolegi i blizny nie ma - pocieszył Jack

Shannon usmiecha sie do Jacka - ale masz znajomosci.. to moze biust sobie przy okazji powieksze - smieje sie

Gość

- Dla mnie jest idealny - powiedział Jack po czym uniosł Shannon do gory

Shannon smieje sie i macha nogami - postaw mnie wariacie - krzyczy po czym caluje Jacka

Gość

Jack opuszcza Shannon na ziemie.
- To prawda, zwariowałem, ale chyba na Twoim punkcie. Totalnie zeswirowalem!!

Shannon nadal sie smieje wtulona w Jacka, po chwili zbliza swoje usta do jego ust i go namietnie caluje. Gdy juz jest wyciszona patrzy sie w oczy Jacka - kocham Cie - szepcze - jestes moim najwiekszym szczesciem.. nie wiedzialam ze tak to sie wszystko potoczy, chociaz spodobales mi sie odrazu jak Ciebie zobaczylam na lotnisku - Very Happy

Gość

- Nasze pierwsze spotkanie bylo niezwykle ciekawe, pamietam jak poszedlem kupic Ci cos do jedzenia na lotnisku! No koniec wspominek, ja ide na koc dalej sie opalac!

- ook - Shannon caluje namietnie Jacka - lec, ja jeszcze sie tym zajme - wskazala na swoja rane, zaraz do Ciebie przyjde - usmiecha sie i patrzy jak Jack idzie i kladzie sie na kocu, po czym obmywa rane.

Boone ze spuszczoną głową wchodzi na plażę, kopiąc kamienie, które stawały mu na drodze. Wyraźnie poddenerwowany łamie gałęzie z sąsadujących mu drzew. Kiedy staje na piasku, dostrzega Shannon stojącą w wodzie. Potrzebował z kimś porozmawiać i ten widok był dla niego jak spełnienie marzeń w tej chwili. Bez namysłu skierował się w Jej kierunku, mijając leżącego na kocu Jack'a. Mrugnął mu okiem od niechcenia na znak przywitania, po czym zbliżył się do Shannon.
- Hej siostrzyczko - powiedział to, spoglądając na dno oceanu.. - musimy porozmawiać, masz czas ? - zapytał delikatnie

Shannon slyszy za soba glos brata - czesc! - krzyczy uradowana - wlasnie musimy pogadac - smieje sie i pokazuje Boone'owi swoj pierscionek zareczynowy, ktory dostala od Jacka

- Ohohoho, rozradował się chwilowo Boone... śliczny. Ktoś Ci podarował ?? Niech zgadne.. Sayid ?? - zażartował Boone... opowiedz mi o tym - poważniej zagadał...
- A potem powiem Ci coś, co mi leży na sercu.. może mi doradzisz co dalej.

Shannon sie rozesmiala - tak od Sayida jasne... od Jacka, pewnie niedlugo sie Ciebie spyta o to czy chcesz zostac jego swiadkiem... ale oczywiscie o tym nic nie wiesz - usmiecha sie uroczo ale widzi ze brat cos nie jest w sosie - co sie stalo Boone? moze sie przejdziemy? - zaproponowala

- Oooo no to gratulacje !!! Z przyjemnością zostanę świadkiem, jeśli tylko o to mnie Jack poprosi. Jeśli chodzi o mnie, to... - twarz Boone'a straciła tak charakterystyczny dla niego uśmiech - ... to powiedziałem Angel o Nas, i o tej nocy w hotelu. Obraziła się, nie chce ze mną rozmawiać, w zasadzie nie wiem co się dzieje, mówi, że potrzeba czasu.. co mam robić siostrzyczko - po chwili rozpoczęli spacer brzegiem

Shannon spojrzala z niedowierzeniem - chyba zartujesz.. - podlamala sie troche - tak mi przykro.. myslalam ze lepiej to zniesie - zatrzymuje sie i trzyma reke na ramieniu Boone'a - trzeba to jakos odwrocic.. ze mna to chyba juz wogole nie bedzie chciala rozmawiac. Powiedz jej, ze gdyby nie ona to napewno bys nie plynal po Jacka do innych i ryzykowal zycia, dla niego zeby byl przy mnie, tylko bys sie cieszyl ze go tu nie ma.. ale poznales ja.. kurcze sama jej moge opowiedziec ze wszystkie Twoje dziewczyny byly raczej podobne do mnie a tu prosze - Shannon nie wiedziala czy brat cokolwiek zrozumial z jej slowotoku i patrzy na niego czekajac na odpowiedz

- A może naprawdę Ona potrzebuje czasu, by się oswoić z tą myślą... nie wiem.. biję się z myślami, bo czuję jakbym coś zawalił, jakby coś runęło z nieba na mnie... jakieś 10 ton... Pozostaje chyba czekanie. Jeśli chcesz, to porozmawiaj z nią, proszę. - po tych słowach Boone objął Shannon

- ok Boone jezeli Ty tego chcesz to ja z nia porozmawiam - przytula brata - tylko nie wiem kiedy bedzie ten odpowiedni moment.. watpie ze bedzie chciala mnie sluchac ale sproboje jej to wyjasnic.. bedzie dobrze braciszku - glaszcze go po glowie targajac mu wlosy

Boone przypomniał sobie dawne czasy i w rewanżu opluskał siostrę wodą z oceanu, po czym uciekł na parę metru bojąc się srogiego odwetu. Krzyknął
- Dziękuję siostrzyczko

- o Ty swinio - szepnela do siebie - ja Ci pokaze. Aua aua!! - zaczyna krzyczec i lapie sie za ramie.

Boone widząc, że Shannon cierpi podbiegł bliżej
- Oj sis, przepraszam... mam nadzieję, że ręka szybko się goi. Moja już całkiem sprawna. Jack ma sprawne ręce i niczym artysta swym pędzlem, tak On nićmi super mnie pozszywał Smile

- zaśmiał się Boone

Shannon proboje sie nie smiac z opowiesci Boone'a i idzie coraz dalej do wody. Gdy woda siega do jej kolan a brat jest juz dosc blisko podbiega do niego szybko i go podcina tak ze sie przewraca. Shannon zaczyna sie smiac wnieboglosy i wybiega z wodu - Buahahahahah Bone swietnie wygladasz, ratowniku!! -

Boone wynurza się z uśmiechem na twarzy. Udając zdenerwowanie uderza rękami w powierzchnie wody grożąc żartem - Niech ja Cię tylko dorwę !!! Po czym śmieje się w niebogłosy Smile

- Za chwilę wychodzi z wody i udaje się w kierunku siostry ochlapując Ją wodą, którą miał we włosach Smile

Shannon krzyczy jak brat zaczyna ja chlapac woda, gdy juz sie w miare uspakajaja siada na piasku i pokazuje zeby brat tez usiadl - ehhh mam nadzieje ze to wszystko sie jakos rozwiaze... bo juz widzialam was oboje na moim slubie -

Boone siada obok.... Tez mam taką nadzieję. Musi być dobrze... wierzę, że to tylko kwestia czasu.. A propos wesela ... Kiedy planujecie ceremonię ?