Obozowisko na południowej plaży [od 9 dnia]

- taaa tylko ja mialam takie fajne pomysly jak wykiwac brata Razz

- smieje sie - ciesze sie ze moge do tego podejsc z takim dystansem, szkoda ze tak wszystko sie potoczylo, gdyby nie to to Boone by byl szczesliwy, troche mnie to wszystko przygnebia... gdy juz jakos wszystko tu sie ustabilizuje musimy pomyslec o wydostaniu sie z tej wyspy -

Gość

- Tak będzie... ale na dzisiaj mam dosyc myslenia o tym wszystkim. Robie sie chory jak o tym mysle, naprawde Shannon. Jestem zly na siebie za to ze to tak wszystko sie potoczylo.

Paul wstał i otrzepał się z piasku...po czym ruszył w stronę Jack-a i Shannon ...podszedł bliżej jednak widział co robią...stanął zawrócił i zaczął się powoli oddalać mówiąć - kurcze...muszę pogadać z nim..ale może jutro

Shannon slyszac niedaleko kroki odwraca sie i widzi Paula - czesc Paul - krzyczy - cos sie stalo?? -

Paul jeszcze odwrócony mówi sam do siebie - kurde zepsułem im wieczór - odwraca się po czym mówi - hej Shannon...wiesz chciałem zamienić słówko z Jack-iem

- ook nie ma sprawy - Shannon wstaje - rozumiem ze to bedzie jakas meska rozmowa - puszcza oczko i rusza w strone oceanu.

Gość

Jack patrzy na Paula potem na Shannon.
- Poczekaj Shannon, zalatwie to zaraz - podszedł do Paula - o co chodzi?

Nie no...nie trzeba się rozchodzić....słuchaj Jack wiem że to nie jest apteka - zażartował - ale chciałem jakieś leki na wzmocnienie...wiesz muszę wrócić do formy po tym co się ze mną działo...

Gość

- Mam tutaj leki, ale pamietaj, musimy je oszczedzac, bo nie wiadomo ile tutaj jeszcze zostaniemy - wyciagnal z plecaka leki - masz... to powinno Ci pomoc. Staraj sie duzo pic wody. Poza tym milo mi widziec Ciebie zdrowego.

Dzięki Jack - bierze leki do kieszeni - i mi miło widzieć Was szczęśliwych z Shannon. Klepie Jack-a po ramieniu i mówi....-sorki że wam przerwałem ale muszę coś ze sobą zrobić bo jeśli nie to na nic się wam tu nie przydam...dzięki i trzymaj się - powiedział to i poszedł do bunkru

//bunkier

Gość

Jack podszedł do Shannon.
- Juz kochanie, siadzmy znow przy ognisku - dał buziaka i wziął ją za ręke

Shannon idzie z Jackiem i siada z nim przy ognisku - i co? pomogles Paulowi? - usmiecha sie

Gość

- Jasne, tzn. mam taka nadzieje ze to co zrobilem mu pomoze. Jak bedzie? Tego nie wiem... teraz jestem pewny jednej rzeczy... Ciebie! - pocalowal namietnie Shannon, nie mogl wytrzymac bez niej teraz nawet sekundy.

Shannon usmiecha sie i odwzajemnia pocalunek Jacka i pociaga go za soba na piasek.

Gość

Jack i Shannon tarzając się wrecz w piasku namiętnie całują sie. Jack nie moze opanowac swoich emocji. Zamknal sie w swiecie w ktorym jest tylko on i Shannon.
- Niech tak bedzie zawsze - szepnal cicho

Shannon wtula sie w Jacka jeszcze mocniej - tez bym tak chciala - usmiecha sie - tak mi dobrze z Toba.. to co dzis spimy na plazy?? pierwszy raz bede spala pod golym niebem - smieje sie

Gość

- Oczywiscie, raczej nie mamy innego wyjscia Very Happy

ciesze sie ze pierwsza Twoja noc pod golym niebem bedzie tez pierwsza noca pod golym niebem ze mna Very Happy

- a to tez Twoja pierwsza noc ? czy jezdziles na obozy skaltow - zasmiala sie

Gość

Jack zaśmiał się jak chory psychicznie [buahahhahaah]
- Nie pamietam szczerze mowiac, ale chyba tak - powiedział Jack

- nie pamietasz co robiles w dziecinstwie? czy to byla tak wielka trauma ze wyparles te zdarzenia ze swojej pamieci?? tylko nie mow ze w taka noc pod golym niebem oblazlo Ciebie jakies robactwo!! - zazartowala ale w sumie sama sie przerazila na sama mysl

Gość

- Oczywiscie ze to była trauma i wszystkiego sie wyparłem - zażartował Jack chociaż od razu w jego myślach przewinelo sie jego niezbyt szczesliwe dziecinstwo.

- Jaaaack przestan bo to mnie zaczyna przerazac... nie chce sie obudzic z czyms dziwnym we wlosach - smieje sie i wtula mocniej w Jacka

Gość

- Ok ok! Juz nic nie mowie. Milcze jak grob - udawal obrazonego.

Shannon widzac mine Jacka stara sie nie wybuchnac smiechem - ojjjj no opowiedz mi cooos - po kazdym slowie daje Jackowi calusa

Gość

- Nic nie powiem bo nic nie wiem!! - odparł sztucznie oburzony Jack - albo wiem wiem! Robaki wchodzily i wychodzily jak chcialy!