Obozowisko na południowej plaży [od 9 dnia]

Gość

- Przynajmniej miałaś z kim plotkowac Smile

ja też ciesze sie ze nie tylko nam sie uklada. Kazdy tutaj zasluguje na odrobine szczescia - też wyjrzał z namiotu i objal ramieniem Shannon

Boone przytulił Angel widząc, że się obudziła z krzykiem. Już dobrze, dobrze... jestem tu przy Tobie. Jak się czujesz ???

Angel nie odpowiedziala przytulila sie mocno do Boone'a, poczyla cieplo co sprawilo ze sie uspokoila.

- to fakt - szepcze i daje calusa Jackowi poczym chowa sie w namiocie - rozlozmy koc -

Gość

Jack wspolnie z Shannon rozkladaja koc, po czym Jack pada jak kloda na ziemie.
- Jak przyjemnie jest odpoczac po takim dniu - rozkoszowal sie chwila

Boone szepnął do uszka Angel dwa słowa: 'Kocham Cię', po chwili, nie chcąc, by Ukochana się przemęczała, delikatnie pozwolił, aby Jej zgrabne, lecz mocno pokaleczone ciało opadło na miękkie 'pseudołóżko', na którym spędziła kilkanaście ostatnich godzin.
- Mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na zawsze, bo ja nie opuszczę Cię nigdy..

Shannon kladzie sie na brzuchu obok Jacka i sie w niego wpatruje i usmiecha.

Angel wreszcie wydusila z siebie - kocham Cie, nie chce zyc bez ciebie, bo wiem ze wtedy bylabym niczym, to przy tobie czuje sie dobrze, wiem ze gdzies tam w twoim sercu jest moj dom.... na ktory czekalam. Chce sie w nim zamknac i nie wychodzic juz nigdy... Przez te pare dni, nie wiedzialam co robic, ale odnalazlam droge ktora powinnam isc... nie chce z niej schodzic juz, wiesz ? Kocham Cie i juz nie chce zmian, klotni ani innych potyczek... to mnie rani bardziej niz te rany ktore mam, bo najgorszy bol to bol duszy... odnalazlam siebie w tobie -

Gość

Jack przewraca sie na bok i patrzy na Shannon. Odwzajemnia usmiech. Lekko dotyka ręką jej pleców i wpatruje sie w nia caly czas.

- Piękne słowa Angel.. wzruszyłem się - ze łzami w oczach Boone ściska delikatnie Angel i całuje Ją w usta.

Shannon usmiecha sie - jaka cisza i spokoj - szepcze - az dziwnie... -

Angel przytulila sie mocno, chciala zeby byl przy niej juz zawsze, nie opuszczal jej, trwal razem z nia w tej chwili. Czula na sobie przyjemne cieplo, ktore kierowalo sie wprost to jej serca. Wszystko znowu nabieralo kolorow, ogarniala ja radosc, ktorej nie mogla ospiac slowami. Przejechala deliktanie po jego policzku, ciagle patrzac mu w oczy. Przysunela swoje usta do ust jej baratniej duszy, to bylo tak magicze jak za pierwszym razem .

Gość

- Bo nie ma Twojego brata - zazartowal - swoja droga ciekawe co u niego i Angel

Shannon wybuchnela smiechem, gdy juz sie uspakaja mowi - jak chcesz to mozesz zrobic obchod doktorze - Very Happy

Gość

- Wole zostac z Toba jednak, bedzie ciekawiej Very Happy

-taaak?? a czemu tak sadzisz??? - Shannon caluje Jacka w usta przez chwile, przerywa i patrzac mu sie w oczy patrzy na odpowiedz.

Boone czując usta Angel w pobliżu swoich poczuł się wspaniale, zapomniał o wszystkim co było złe... liczyło się tylko to co jest teraz i to co będzie. Wiedział, że Angel jest Tą kobietą, na którą czekał całe życie. Ironia losu.. nieszczęście w nieszczęściu... katastrofa i wspaniała kobieta... To wszystko dzięki TEJ wyspie. Dziękuję Ci wyspo - powiedział w myślach. Nadal był blisko Angel...

Gość

- Samo patrzenie na Ciebie jest juz sto razy ciekawsze od obchodu... nawet nie ma porownania, a jesli dodamy do tego to - pocałował Shannon - to obchod nie ma szans Very Happy

Shannon usmiecha sie i kladzie na Jacku troche nizej zeby moc polozyc glowe na jego piersi. Wtula sie mocno w niego i szepcze - kocham Cie, nie moglabym juz bez Ciebie zyc -

Gość

- A myslisz ze ja moglbym bez Ciebie? Nie moge nawet minuty bez Ciebie wytrzymac. Wariuje jak Cie nie ma. Nawet nie waz sie mnie opuszczac nawet na chwile, bo potem beda mnie w kaftanie wynosic.

- nigdy Cie nie opuszcze - smieje sie i podnosi glowe zeby dac calusa Jackowi. Gdy juz to konczy kladzie znowu glowe na jego piersi i wsluchuje sie w jego bicie serca.

Gość

Jack leży spokojnie z zamknietymi oczami. Czuje cieplo Shannon, ale zdaje mu sie jakby czul ja całą.
- Kocham Cie - wyszeptał

Shannon juz spala wtulona w swojego ukochanego. Jej oddech stal sie stabilny i rowny, dostosowany do bicia serca Jacka. Niczego wiecej nie pragnela tylko byc z nim..

Sawyer, Danielle jest na tej cholernej wyspie od 16 lat! Tamci porwali jej córkę. Nic dziwnego, że jest trochę dziwna. -powiedziała Jane siadając w namiocie. -Najgorsze jest to, że ona chce zemsty na tym całym ich szefie. A ja nie mam pojęcia jak ją od tego odwieść.

Jane ale ja bym na twoim miejscu jej od tego nie odwodził...niech leci głupia a przynajmniej jedna z głowy...zrozum mnie nie lubię jej. Wiesz to może lepiej że ona chce zemsty na ich szefie..będzie walczyć za kilku...no a gdy my pójdziemy z nią mamy jakąś szansę....-powiedział lekko uśmiechnięty Sawyer