Wodospad

- tylko tak mowisz, ze bys zajmowal sie nim caly czas - usmiechnela sie do niego lekko

-nie na prawdę - powiedział i położył rękę na swoim sercu

-no bo niby co miałbym lepszego do roboty a taki maluch jest słodki - uśmiechnął się

- taaa... slodki.. jak placze i nie wiadomo o co mu chodzi to tez jest slodki? - rozesmiala sie - ehhh z jednej strony bym chciala zeby juz sie urodzil a z drugiej nie.. boje sie ze jak zaczne tu rodzic i beda jakies komplikacje .. - posmutniala

-no ale nie zawsze musi płakać - uśmiechnął się

-ojj Claire nie będzie żadnych komplikacji...jeśli urodzisz tutaj to nic się nie stanie...dziecko będzie zdrowe i szczęśliwe - uśmiechnął się lekko do niej

-Claire zacznij myśleć pozytywnie...nie możesz się ciągle łamać...wiem że to ciężkie ale musisz...będę przy Tobie...nie zostawię Cię tak samej - pomyślał

- na to wyglada.. odkad jestesmy na wyspie jest jakies bardziej ruchliwe, chociaz po katastrofie przez 2 dni sie nie poruszalo, teraz jest o wiele lepiej - usmiecha sie - wiesz Charlie dzieki Tobie mam jeszcze troche nadzieji ze bedzie dobrze -

-oj Claire rozchmurz się. Z dnia na dzień będzie coraz lepiej - uśmiechnął się

-a nadzieja nie tkwi we mnie tylko w nim - pokazał na brzuch

Claire automatycznie zlapala sie za brzuch i zaczyna go glaskac, spoglada na Charliego - myslisz ze on nas wyswobodzi ze szponow tej wyspy? - zapytala z usmiechem

-może...kto wie - uśmiechnął się

-zobaczysz wszystko się ułoży. Jack się znajdzie i jeśli będziesz mieć rodzić na wyspie to na pewno on odbierze poród i wszystko się ułoży - dodał uśmiechnięty

- ok.. - Claire zaczela powtarzac - mysle pozytywnie mysle pozytywnie mysle pozytywnie.. - po chwili pyta sie Charliego - i jak mi idzie?? -

-znakomicie - uśmiechnął się do niej szeroko

-jeszcze tak kilka dni i zobaczysz...wspomnisz moje słowa jak komunie - zażartował

Claire sie rozesmiala - oook - wstaje z miejsca i chodzi po brzegu w wodzie, wpatrujac sie w nia

-ładnie tutaj - powiedział wpatrując się w wodospad i zobaczył nagle że Claire obróciła się do niego plecami. Wziął troch wody na rękę i ochlapał ją na plecach i szybko obrócił głowę żeby stwarzać pozory że to nie on Razz

Claire zapiszczala czujac wieksze krople wody na plecach i odwraca sie do Charliego rozesmiana, po chwili robi powazna mine i patrzy sie na niego przeszywajacym spojrzeniem - hej!! nie udawaj niewiniatka wiem ze to Ty - znowu sie rozesmiala i zaczyna chlapac Charliego woda -

Charlie zaczął się śmiać będąc chlapany.
-uważaj bo zepsujesz mi moje afro - wybuchnął śmiechem i rzucił się do wody

Claire wybuchnela smiechem i krzyknela za Charliem - to nie afro tylko irokez!! -

Charlie leżał na wodzie gdzieś dalej od brzegu.
-mów na to jak chcesz ale skoro to irokez to co będzie z tymi rogami - uśmiechnął się i zrobił sobie rogi z włosów

-no i jak to nazwiesz? - spytał rozbawiony

- a tooo nazwe diabelkismi rogami - rozesmiala sie ponownie i weszla troche glebiej do wody, tak do kolan i chodzi w ta i spowrotem - myslalam tez nad porodem w wodzie.. ale bylo drozsze.. teraz moze moj pomysl sie zisci i to nawet za darmo - znow sie rozesmiala

Charlie roześmiał się i podpłynął trochę bliżej do Claire
-no dobra ja w takim razie jestem gotowy - uśmiechnął się szeroko

-tylko żebym małego nie utopił - zażartował lekko

Claire spoglada na Charliego lekko przerazona i po chwili wybucha smiechem - ale jeszcze nie!! ... mysle ze maly stwierdzi ze jeszcze troche poczeka -

-no dobra - uśmiechnął się i zaczął wychodzić z wody

-ale żeby potem nie narzekał że mnie nie będzie - zażartował i uśmiechnął się szeroko

-powiedz mu to bo następnym razem nie będę powtarzał - zaczął się cicho śmiać

Claire sie rozesmiala i powtarza wszystko co powiedzial Charlie do brzucha, gdy juz skonczyla mowi do niego - ok juz dzidzi przyjelo - usmiecha sie do niego slodko

Charlie uśmiechnął się do Claire
-jeśli to będzie dziewczynka i będzie miała taki uśmiech jak mama to na pewno nie będzie mogła odgonić się od facetów - uśmiechnął się

- dziekuje - usmiecha sie lekko, nagle katem oka dostrzega ze przy spodniach Charliego, ktore zostawil na brzegu lezy bron - Charlie... po co Ci pistolet ? - patrzy troche zaniepokojona

Charlie nagle zaczął się starać wykręcić
-ee bo ja...no...ktoś musi was bronić...no i wziąłem broń bo przecież jakby się coś działo to będę miał czym was bronić - spojrzał na Claire trochę przestraszony

- ahm... - probowala sie usmiechnac - w sumie masz racje.. nigdy nie wiadomo co tu moze sie stac - rozejrzala sie po dzungli - moze juz wracajmy? -