Atrapa wioski Innych [od 29 dnia]

[od 29 dnia]

Lincoln obudził się i poszedł po coś do jedzenia do okolicznej dżungli

//niezbadane

Jane ostrożnie wychodzi z krzaków i idzie po piasku w stronę dziwnych 'budek'

Lincoln dostrzegł jakąś kobietę
To jedna z tamtych!! - Wyciągnął pistolet i podszedł ja od tyłu

Jane usłyszała kroki za sobą. Szybko odwróciła się twarzą do Lincolna i podniosła ręce do góry.

-Nie strzelaj! Tom, to ja Jane. Spotkaliśmy się w barze na lotnisku w Sydney

Tom?? - Lincolna jakby olśniło
- Jane? - Zapytał podejrzliwie

-No nareszcie mnie poznałeś. Uśmiechnęła się. Możemy pogadać?

Lincoln był bardzo podejrzliwy. Usiadł na jakimś pniaku i popatrzył na nią tajemniczo
- o czym? - Zapytał
A jeśli to jedna z tamtych podszyła się pod Jane?

-Wtedy na lotnisku nie poznałam cię. Ale wiem, że naprawdę nazywasz się Lincoln Burrows i że uciekłeś z Fox River. Zanim mnie zastrzelisz lub zrobisz cokolwiek innego w tym stylu daj mi dokończyć. Nie jestem twoim wrogiem wręcz przeciwnie.

Burrows podniósł wzrok
Skąd ona wie? Jane by nie wiedziała - pomyslał

-Oficjalnie powodem mojej wizyty w Sydney było zbieranie materiałów do mojej książki, ale był też nieoficjalny powód. Ja i mój partner Logan mieliśmy odzyskać pewne dokumenty, dokumenty ujawniający cały spisek, którego padłeś ofiarą. Pracuję dla pewnej tajnej prywatnej agencji, która już pewnie ujawniła te materiały i gdy ktoś w końcu nas tu znajdzie będziesz wolnym człowiekiem.

- Co?? - Cała ta 'hipnoza' w jakiej był jakby ustała - Jane. Jane z lotniska - Powiedział cicho -

-Tak, to ja. Jane z lotniska. I już nie musisz uciekać. Jesteś wolnym człowiekiem. Twój brat też. ISA na pewno już wszystko wyjaśniła. -uśmiechnęła się do Lincolna.

- Ale inni? Wszystkich porwali - starał to sobie poukładać Lincoln

-Nie porwali, są u nas na plaży. -powiedziała uspokajająco.

- Ale... widziałem ich... słyszałem... widziałem wszystkich, Michaela, T-bag'a, Bellic'a - Wymieniał zdziwiony

-Na wyspie? -Jane była zaskoczona.

- Tak... - Powiedział, ale sam w to nie wierzył - Widziałem też innych, mają bunkier

-To nie inni. Ten bunkier jest nasz, tzn rozbitków tak jakby... Ktoś z nas go znalazł, Shannon chyba i tam był taki koleś, Desmond, ponoć tam siedział od 3 lat wpisując co 108 min liczy do komputera.

- Po co? - Ta historyjka wydała mu się absurdalna

-Ponoć to chroni świat przed jakąś tragedią czy coś w tym stylu. Nie wiem czy to prawda czy durna bajka, ale jeśli to prawda to jednak wolę wpisywać cyferki i żyć.

- Pokazałabyś mi to? - Zapytał

-Tak, ale później nieco. -Jane spoważniała i zaczęła się gapić w ocean siedząc obok Linca.

- Coś się stało? - Zapytał, a później zamilkł, patrząc w ziemię

-Pokłóciłeś się kiedyś z kimś kogo kochałeś nad życie i potem żałowałeś tego co powiedziałeś tak bardzo, że chciałbyś cofnąć czas?