Bunkier - stacja Dharmy 'Łabędź' [od 29 dnia]

Desmond wszedł do pomieszczenia - hej jak tak tam noga ? - spytał przechodząc obok Oriany idąc do komputera

Shannon wchodzi do bunkra i idzie do kuchni, wyciaga z lodowki butelke wody i ja pije. Spoglada na kobiete, ktora lezy na lozku, ale nic do niej nie mowi, zachowuje sie neutralnie.

Desmond wpisał liczby i przez komputer zobaczył Shannon - Hej już jesteś ? wiec co tam chcesz do jedzienia ? spytał i zaczął wymieniać - płatki śniadaniowe , kanapki z dżemem itp. -powiedział i spojrzał na Shannon

- hmm a jaki jest dzem? - powiedziala znowu spogladajac w lodowke - nie widze tutaj.. -

- w spiżarni jest truskawka i jagoda - powiedział wchodząc do spiżarni - to jaki ? -

- hmmmm mam ochote na jagode, ale truskawke tez mozesz przyniesc, zrobie dla Jacka na wynos - rozesmiala sie -

- ok - powiedział i przyniósł jej dzem i chleb - proszę - powiedział z uśmiechem

- dzieki - rozlozyla to wszystko na stole w kuchni, uprzednio przemywajac blat zeby byl czysty. Kladzie chleb w rzadku zeby moc wszystkie kanapki ladnie posmarowac dzemem. Naklada dzem najpierw truskawkowy a potem jagodowy na zmiane... - tez chcesz? - mowi oblizujac palec, poniewaz troche sie ubrudzila

- nie - powiedział wchodząc do zbrojowni - zaraz wrócę - powiedział

- oook - powidziala glosniej z kuchni i kontynuowala smarowanie kanapek nucac przy tym jakas piosenke -

Desmond wziął AK47 i zamkną się w zbrojowni ustawił sobie tarcze i oddał 2 strzały

Shannon tak sie przestraszyla ze noz wylecial jej z dloni i spadl na podloge. Spoglada w strone zbrojowni i robi pare krokow ku niej.. - Des... - mowi przerazonym drzacym glosem - Des?? - mowi glosniej podchodzac coraz blizej do zbrojowni

Desmond wychodzi ze zbrojowni z AK 47 - co jest? -pyta zdziwny

Shannon odczuwa ulge widzac Desmonda, ale zaraz wzbiera w niej wscieklosc - myslalam ze cos Tobie sie stalo!! - nakrzyczala na niego - myslalam ze bron spadla z polki i strzelila w Ciebie.. - dodala juz ciszej

nie musiałem sprawdzić sprawność broni - powiedział - nie ma sie czym martwić - dodał i klepną ją w ramie

- nie mogles tego zrobic na dworzu? - zapytala mruzac oczy wsciekle, po chwili wraca do kuchni i mruczy pod nosem - faceci sa czasami tacy bezmyslni -

- na dworze jeszcze bym ustrzelił ptaszka albo coś innego - powiedział

- no dokladnie, lepiej zebym dostala zawalu serca... - odpowiedziala ostentacyjnie gestykulujac nozem - ale co tam... -

Desmond zaciągną zabezpieczanie i wycelował w Shannon - do zobaczenia po tamtej stronie - powiedział

Shannon na szczescie stala tylem i tego nie widziala, to co mowil Desmond zrozumiala jakby poprostu wychodzil z bunkra - oook do zobaczenia - powiedziala konczac smarowac kanapki.

Desmond strzelił w powietrze - Shannon -

Shannon odwraca sie - co Ty wyprawiasz? -

- Niestety musisz zginąć - powiedział i zaciągną zabezpieczanie

- ah.. - powiedziala traktujac to jako zart - coz.. czekaj spisze testament, nie chce zeby moje lakiery dostaly sie w niepowolane rece -

Desmond strzelił jej pod nogami - ja nie żartuję - powiedział