Lotnisko-Hala Odlotów (WSZYSCY)

- tak, z przyzwyczajenia juz ro tobie - zasmiala sie Angel

- Jak to dobrze, że ja z tym skończyłem - powiedział Christophe - Nie palę od 9 miesięcy - uśmiechnął się.

Gość

Ashley zakrztusiła się symem
- Co oni w tym widzą?-powiedziała do siebie cicho po czym wzięla torbę i usiadła dalej od palaczy

Shannon wychodzac z baru spostrzega lezacy kalendarz na ziemi obok zaczytanej brunetki. Podnosi go - przepraszam to Twoj? -

Gość

Ashley zmierzyła wzrokiem blondynkę
- Tak się składa, że jest mój- powiedziała patrząc na kalendarz- Dzięk- dodała pospiesznie i schowałą go do torby

Shannon popatrzyla sie dziwnie na brunetke. Nie ma sprawy - powiedziala. Przeciez nie chcialam go zjesc pomyslala i poszla dalej

Gość

Ashley odetchnęła z ulgą kiedy blondynka się oddaliła
Mam nadzieję, że nie zerkała pomyślała chowając go głębiej.

- ja popalam od czasu do czasu - odparla po czym wlepila wzrok w pusta szklanke nie pije wiecej bo sie nawale

Chris usmiechnął się, po czym spojrzał na zegarek - Przesunęli już lot o godzinę.. ale pewnie znając życie i tak samolot się spóźni - powiedział.

- napewno, tak mi sie nie chce tu siedziec - wzdychnela ciezko patrzac w oczy dla Chrisa.

Gość

Asley trzymała w rkęach torbę, nawet nie wiedziała kiedy przysnęla ^^

- Mnie tez nie, chetnie juz bym sie znalazł w L.A. - odparłem - Ale nie mamy innego wyjścia.. musimy czekać.

Shannon wychodzac z baru czuje ze robi sie jej slabo... pojawiaja jej sie kropki przed oczami to chyba po tej fajce pomyslala.. i poczula jak jej cialo bezwladnie opada na ziemie

Gość

Jack natychmiast zauważył upadającą blondynkę i pobiegł do niej.
- Jestem doktorem proszę się odsunąć! Słyszysz mnie? Heh, zemdlała.
Jack położył ją na ziemi i pod nogi podstawił swój bagaż. Blondynka zaczęła otwierać oczy.
- Dobrze się czujesz? - zapytał Jack

Shannon otwierajac oczy widzi nachylajacego bruneta i jest przerazona - co sie stalo??? - krzyknela probojac sie podniesc

Gość

- To reakcja na stres, niech się Pani uspokoi, czy czuje się Pani osłabiona? - zapytał Jack

Christophe i Angel dostrzegli tłum gapiów.
- Chyba coś się stało... - powiedział cicho Chris do dziewczyny, patrząc w stronę tych ludzi.

- tak nic nie jadlam przez ok 12h, ale nawet nie chce mi sie jesc. Dziekuje za pomoc - powiedziala Shannon probojac wstac

Gość

Jack pomógł dziewczynie wstać.
- Musisz coś zjeść inaczej to może się powtórzyć, zaraz skocze do barku po jakieś jedzenie. Czekaj tutaj. - poprosił Jack

- ok - odpowiedziala Shannon i usiadla na krzesle na stoliku poczym podparla glowe na dloniach

Gość

Jack wrócił z posiłkiem dla dziewczyny.
- Smacznego. Jestem Jack - zwrócił się do dziewczyny

- dzieki - odparla i dlubiac widelcem w jedzeniu usmiechnela sie lekko - a ja Shannon - powiedziala

Gość

- Kiedy będziesz na miejscu nie zapomnij o badaniach - doradził
Czemu wciąż musze komuś pomagać? - zamyślił się Jack.

- Tak jasne - odpowiedziala nieprzekonywujacym glosem -jeszcze raz dziekuje ze mi pomogles, zadko spotyka sie takich ludzi nikt tu z siedzacych nie zwrocil nawet na mnie uwagi - powiedziala i zabrala sie za jedzenie

Gość

- Taki już mój zawód. Dobrze, cóż mi pozostaje, życzę miłego dnia. Do widzenia - Z uśmiechem na twarzy odparł Jack i ponownie udał się do barku.