Obozowisko na południowej plaży [od 29 dnia]

- Pusia - powiedział

- Czemu PUSIA? - spytala

- bo tak , a co moze ci nie pasuje Pusia -

- Nie pasuje mi - powiedziala i zaczela rozwiazywac krzyzowke xD

- A ja bede mówił Pusia -

- Nie mozesz mowic inaczej? Kate, Kat, Kaska? xD

- Nie - powiedział Desmond i zobaczył ze coś dryfuje na wodzie - co to ? powiedział i sprzyjał się dokładniej - aaa! - krzykną - to dziecko - powiedział i rzucił się na ratunek

Kat wrocila do czytania gazety xD

Desmond dopłyną do czegoś i spojżał się na to - to to to TOM! - krzynka i zaczał płynąc w stronę brzegu

Kiedy Emily obudziła sie poszła posiedzieć, jak zawsze nad ocean.

Stanęła na środku obozu i zaczęła się rozglądać, kiedy zauważyła, że nikt jej nie obserwuje powoli udała się w kierunku dżungli.

Kat zaczela cos nucic pod nosem olewajac DESMONDA

Desmond podpłynął do brzegu i położył go na ziemi - żyjesz dziecku -

Kat zacmokala i dalej czytala gazete xD

Claire lezala polnaga wtulona w Charliego - czemu jeszcze nikt nas nie uratowal? - zapytala z nutka desperacji w glosie

- Nie wiem, nie myślmy o tym teraz- powiedział, biorąc rękę z tego miejsca i zaczął ją całować namiętniej.

- staram sise - oderwala od niego usta - ale od kiedy tu jestesmy rzadko kto juz proboje sie stad wydostac. To tak jakbysmy stracili nadzieje - wyszeptala troche podlamana

Przestał ją całować.- Claire... Jak nie chcesz tego robić, to powiedz.

- wiesz dobrze ze to nie o to chodzi, poprostu martwi mnie to.. ale ciesze sie ze jestes w takich momnetach przy mnie.. - wtulila sie w niego mocno

- Spokojnie, Claire... Uratują nas- powiedział, całując ją w głowę....

- opowiedz mi jak to bedzie jak wrocimy, jak nas uratuja - szepnela Claire, potrzebowala tego do uspokojenia sie

- Uratują nas, pojedziemy do domu, weźmiemy ślub, i będziemy żyć długo i szczęśliwie- uśmiechnął się.

Sawyer i Jane wyszli z namiotu. - jak zawsze nic sie nie zmienia - westchnął - ale może to i dobrze...nie muszę wiele myśleć co robić - uśmiechnął się szeroko

-Chodź, zjemy coś. -ruszyła w kierunku Rose trzymając Sawyera za rękę.

Sawyer wraz z Jane podeszli pod Rose. Sawyer nic się nie odzywał. Nie lubił tych ludzi ostatnio. Coś go od niech odciągało. Nie chciał z nikim rozmawiać. Wziął kilka owoców i usiadł dalej.