Obozowisko na południowej plaży [od 29 dnia]

- jak mozesz mi to robic! - odpowiedziala wsciekla a lzy naplynely jej do oczu - nie dosc ze stracilam pare lat temu ojca to jeszcze niedawno brata, a Ty wymyslasz jakies sciemy ze moim ojcem jakis facet, ktory nas porywa i mieszka w dziczy -

-Ja ci tego nie robie sama sobie to robisz , pytam się jeszcze raz chcesz poznac prawdę to chodź - powiedział i jej łzy nie robiły na nim wrażenia

- to jest jakis glupi pretekst? - zapytala patrzac mu prosto w oczy - ja znam prawde -

Desmond spojrzał w jej szklane oczy -Ja ci mówię prawdę przecież na plaży mówiłem ze chce dla ciebie jak najlepiej - powiedział -naprawdę chcesz wiedzieć co tu sie dzieje idz ze mną -

- oj Des... gdybym chciala wiedziec co tu sie dzieje poszlam bym poprostu do Bena - pomyslala - a co tu ma sie dziac? jestesmy rozbitkami i czekamy na pomoc - stwierdzila - a oprocz tego stracilam brata, czy Ty sluchasz co ja do Ciebie mowie ? -

- Jak chcesz ja idę do innych i ide zabić ich przywódce -powiedział i skierował się do plecaka

- nie uda Ci sie to Des... przykro mi jezeli widze Ciebie ostatni raz... - pomyslala i krzyknela za nim - czy Ty oszalales??? zabija Cie.. nie mozesz isc sam, zbierzmy wieksza grupe i chodzmy.. -

idę sam, podjąłem decyzje , ale jak nie wrócę to zróbcie mi pochówek - powiedział

- Des - zlapala go i pociagnela za reke - co Ty robisz? dlaczego to robisz? - spojrzala na niego patrzac mu w oczy

Desmond poczuł pociągniecie i zobaczył ze jego ciało przylega do ciała Shannon - Bo chce sie dowidzieć dlaczego tu jesteśmy i dlaczego ty tu jestes? -

- jestem tu, bo przezylam katastrofe samolotu, bo nie zdarzyles na czas wpisac tych numerkow.. - patrzy mu w oczy z wielkim smutkiem - rozmawialismy o tym pamietasz? - Shannon zaczynala sie na powaznie o niego martwic

- ja idę teraz do bunkra i potem wyruszam do innych - powiedział

- Des slyszysz co ja mowie do Ciebie - nadal mu patrzyla gleboko w oczy nie wiedziala jak ma mu przemowic do rozsadku - rozmawialismy o tym... jest bardzo zle z Toba, powinienes sie przespac.. kiedy ostatnio spales? -

- nie wiem nie pamiętam a co? dobra ja idę pozdrów reszte ode mnie-

- Des.. - nadal go trzymala za reke - polozysz sie? potem pojdziemy do innych ok? - widziala ze jest bardzo zmeczony - musisz nabrac sil -

-nie dzieki ,wyruszam za 30 min - powiedział czuł ciepło jej ręki

- to poloz sie chociaz na te 30 minut.. jestes wykonczony - powiedziala blagalnym tonem

- może ale idę do bunkra - powiedział

- ale tam jest wolny namiot, mozesz sie tu polozyc -

- nie dzieki ide do bunkra tam jest wyrko jeśli ci tak zależy możesz iść ze mną -

Jack sparowal do bunkra
- Shann, co tu sie dzieje?

Shannon puscila dlon Desmonda - Des jest wykonczony i chce isc polowac na innych, probowalam go przekonac ze powinien sie przespac, ze mozemy isc potem jakos wieksza grupa -

- nie ,nie ja ide sam i koniec - powiedział

- Des, nie idz, mozemy pojsc razem, ale sam nie dasz rady!

-zdziwisz się - powiedział