WIEK 10 lat.
Lilly siedziała na tapczanie. Bawiła się samolotem od mamy.
-Nadlatuje nad lotnisko. Zaraz będzie lądować !
Samolot spadł na ziemię i rozbił się. Lilly zwrócila się do ojca:
-Tato, samolocik się popsuł. Ten od mamy. Kupisz mi nowy?
-Oczywiście...
-------
Po obejrzeniu wieczorynki w telewizji leciały wiadomości.
- Ze smutkiem muszę ogłosić, że samolot lotu 481 lecący ze stanów do Sydney zaginął w przestworzach. Nie ma śladu po nim. Pasażerowie najprawdopodobniej zginęli. Lilly po powtórzeniu sobie 481 pomyślała:
-Mamusia. TATO! -krzyknęła przez łzy.
Ojciec przybiegł. - Co się stało?
-Ma... ma.... sa-mo-lot....ma-ma <zemdlała>
------
Panie Moss pańska córka ... to zemdlenie spowodował szok. Dlaczego? Krzyczał pan?- spytał doktor. Co się jej stało?
Ojciec uświadomił sobie co mówila Lilly - Helen! Ma pan telefon do lotniska! Muszę zadzwonić moja żona !!!
Lekarz wyciągnął gruby stary zeszyt. - Proszę . Otworzył na 48 stronie.
- Halo? Międzynarodowe lotnisko w Sydney.
- Czy samolot lotu 481 wylądował? Pasażerowie wysiadają?
- Pan o niczym nie wie?
W tej chwili obudzila się Lilly.
- O czym?
- Samolot zniknął. Prawdopodobnie rozbił się. Prawdobodobieństwo przeżycia któregoś z paasażerów jest znikome.
Ojciec Lilly odłożył słuchawkę.
-Lilly, mama nie zyje.
Zobacz następny temat Zobacz poprzedni temat Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach