Znaleziono 81 wyników

Usiadła obok mężczyzny i przemyła mu twarz wodą.
-Biedaku..nie martw się może znajdzie się jakiś chirurg plastyczny, który naprawi ci buźkę.

-Jamie..- urwała, uznając, że ją to w niewielkim stopniu obchodzi.
-Sayid, proszę zastanów się..

-Sayid, przestań. To nie rozwiąże naszego problemu, a może nawet pogorszyć sytuację. Zostaw go w spokoju, ja się nim zajmę. Spójrz na jego ranę..

Podeszła do Sayida.
-Co ty wyprawiasz??!! Może najpierw się nim zajmijmy. Jest z nim naprawdę źle, w takim stanie nic ci nie powie.

Penny spacerowała po plaży.
Ta plaża jest zdecydowanie ładniejsza..
W pewnym momencie zobaczyła mężczyznę (Hurley), pochylającego się nad kimś rannym.
-Cześć.. chyba z niedobrze-skrzywiła się lekk ...

Pen siedziała, wpatrując się w podłogę.
Czy ja naprawdę jestem taką sztywną nudziarą?
wychodzi

pa pa xP

Siedziała w fotelu i przyglądała się wszystkim osobom w bunkrze.
To nawet zabawne..

Siedziała cicho i nie odzywała się. Czuła się kompletnie zagubiona. Tatuś zawsze spełniał jej każdą zachciankę. Później się usamodzielniła, ale miała przyjaciół. Tutaj czuła się kompletnie nie na miej ...

-Pójde z wami- oświadczyła Pen, zwracając się do Any.

Rozejrzała się po bunkrze. Potem zmęczona, usiadła w fotelu..

-Ja..pokłóciłam się z ojcem..i leciałam do Los Angeles. Szukałam cię przez trzy lata- rzuciła mu się na szyję.
-Nawet nie wiesz jak bardzo tęskniłam..

Podeszła do Eko nadal bardzo roztrzęsiona.
Przykucnęła, próbując złapać oddech.
-Eko..to..okropne..i Des.. to chyba z przemęczenia..

Pen rzuciła się na podłogę. Chciała się przesunąć, ale kajdanki uniemożliwiły jej ruch.
Podeszła do niej Cindy.
-Gdzie są kluczyki?

-Cindy nie możesz za nas decydować. Zrobię co będe chciała, a Tobie nic do tego..

Pen kazała poluzować kajdanki mężczyźnie imieniem Aldo.
-Gdy nasza ekm.. wasza koleżanka skończy rozmowę, masz mnie puścić..

-W porządku, ale to nie zmienia faktu, że on nam grozi..-powiedziała zniecierpliwiona.

Głęboko odetchnęła i spojrzała na Cindy.
-Mam dość. Kim wy jesteście i co tu robicie?- zapytała mężczyzny.

-Może dlatego, że nas nie trzeba łapać. Przepraszam, skąd te określenie?

-Cindy, daj spokój. Oni zostawią nas wszystkich w spokoju. Nie szukamy kłopotów. Wystarczy zwykła rozmowa- powiedziała najbardziej przykonywująco na ile ją było stać.

-Kim wy jesteście, do cholery?-zapytała buntowniczo, podirytowana tą ciągłą ucieczką..
-Tylko spróbuj ich tknąć..

-Psst, Cindy powinniśmy stąd wyjść, nie uważasz? Czekanie jest chyba gorsze od.. no wiesz..-szepnęła do Cindy.
-Nie możemy się tu ukrywać w nieskończoność. Uciekajmy.

Przełknęła głośno ślinę.
-Może nie zrobią nam krzywdy?- szepnęła.

Pen zrobiła minę pt."Co teraz zrobimy?". Szturchnęła Cindy w bok.
Ups.. to moja wina.

-Może po prostu tam wejdzimy i to sprawdzimy?- zaproponowała Pen, która lubiła proste rozwiązania xD

-Dlaczego mieliby cię szukać. Nie rozumiem. Z resztą chyba nie tylko ja. Pójde z wami..-dodała